Armia Kirgistanu rozpoczęła w niedzielę rozbieranie barykad wzniesionych w mieście Osz, na południu kraju, gdzie doszło do krwawych zamieszek na tle etnicznym między Uzbekami a Kirgizami.
Według agencji Reutera, usunięte zostały prowizoryczne blokady w centrum Oszu, drugiego miasta Kirgistanu, ale drogi prowadzące do dzielnic zamieszkanych przez Uzbeków w dalszym ciągu są odgrodzone barykadami z wraków samochód, stert opon i gruzów. Zachodnie agencje odnotowują, że rozbiórka barykad przebiega spokojnie; zdarza się, że żołnierzom pomagają Uzbecy, mimo że oskarżali oni armię o udział w atakach wymierzonych w uzbecką mniejszość.
Władze argumentują, że usunięcie barykad jest warunkiem, by życie w mieście wróciło do normalności.
W sobotę kirgiski rząd tymczasowy zdecydował o przedłużeniu do 25 czerwca stanu wyjątkowego w Oszu i jego regionie. Jednocześnie zobowiązał się wobec amerykańskiego wysłannika do Biszkeku do przeprowadzenia śledztwa w sprawie walk. 27 czerwca w Kirgistanie ma się odbyć referendum w sprawie reformy konstytucji, która przekazywałaby więcej władzy premierowi.
W zamieszkach, które zaczęły się w Oszu w nocy z 10 na 11 czerwca i rozprzestrzeniły się na sąsiedni region Dżalalabad, zdaniem p.o. prezydent Rozy Otunbajewej zginęło 2 tys. ludzi.
Zajścia, według ONZ, miały "pośredni lub bezpośredni wpływ" na ponad milion ludzi. Ponad 300 tys. osób uciekło za granicę do Uzbekistanu, a 700 tys. opuściło swoje domy i szukało schronienia w kraju.
Bodźcem inicjującym najpoważniejszy od 20 lat konflikt etniczny w Kirgistanie stało się obalenie autokratycznego prezydenta Kurmanbeka Bakijewa przez społeczną rewoltę w kwietniu bieżącego roku. Obecne władze oskarżają go o podżeganie do zajść, czemu przebywający na Białorusi Bakijew zaprzecza.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.