Rezygnacja z definicji korupcji oraz powołanie w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym pełnomocnika, który odpowiadałby za kontrolę gromadzonych w Biurze danych wrażliwych - zakłada m.in. rządowy projektu zmian w CBA, którym w środę ma zająć się Sejm.
Projekt jest realizacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r., który zakwestionował niektóre zapisy ustawy, m.in. o gromadzeniu przez CBA tzw. danych wrażliwych (czyli m.in. o przynależności partyjnej, pochodzeniu rasowym i etnicznym, stanie zdrowia, życiu seksualnym, karalności). Wyrok ten wszedł w życie 3 lipca. Do tego czasu Sejm miał zmienić ustawę, ale tak się nie stało.
"Próba nowelizacji okazała się na tyle złożona, że zajęło nam to więcej czasu, niż przewidywaliśmy" - wyjaśniał minister Jacek Cichocki, który w kancelarii premiera odpowiada za służby specjalne.
Pierwsze czytanie projektu miało odbyć się w Sejmie dwa tygodnie temu, ale wtedy sprawa "spadła" z porządku obrad po zastrzeżeniach Głównego Inspektora Danych Osobowych, z którym nie konsultowano ostatniej wersji projektu. Projekt odesłano wtedy do kancelarii premiera.
Jak powiedziała PAP we wtorek rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Jasak-Kałużyńska, obecnie dział prawny GIODO analizuje zapisy projektu. Ostateczne stanowisko GIODO w tej sprawie będzie znane w środę.
Cichocki zapewniał, że CBA przygotowało procedury, które zapobiegną problemom pracy operacyjnej i analitycznej po 3 lipca. Według Cichockiego, ten przejściowy stan może trwać ok. dwóch miesięcy.
W czerwcu 2009 r. TK na wniosek Lewicy zakwestionował część zapisów ustawy o CBA. Orzekł m.in., że definicja korupcji jest zbyt szeroka i nie odróżnia zachowań korupcyjnych od przypadków przyjmowania nienależnych korzyści, które np. nie wiążą się z wykonywaniem funkcji publicznej. TK zakwestionował też zapisy o gromadzeniu przez Biuro danych wrażliwych. Według Trybunału, były one "zbyt szerokie" i nadmiernie ingerowały w sferę prywatności. TK odroczył uchylenie zakwestionowanych przepisów na rok.
Cichocki wyjaśniał, że początkowo w rządowym projekcie, powstałym po wyroku TK, był zapis, że korupcja to "obiecywanie, proponowanie, wręczanie, żądanie lub przyjmowanie nienależnej korzyści majątkowej lub osobistej, dla siebie lub innej osoby, a także przyjmowanie propozycji lub obietnicy takich korzyści w zamian za działanie lub zaniechanie działania w wykonywaniu funkcji publicznej". Korupcja miała się też łączyć wyłącznie "z działalnością gospodarczą, prowadzoną z udziałem lub przy wykorzystaniu mienia państwowego lub komunalnego".
"Propozycja ta została totalnie skrytykowana przez resorty, BBN, organizacje pozarządowe jako m.in. zbyt ograniczająca działalność CBA" - oświadczył sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych. Dodał, że brak definicji i tak "o niczym prawnie nie przesądza", bo inny artykuł ustawy enumeratywnie wymienia przestępstwa, których rozpoznawanie i ściganie jest zadaniem CBA. W uzasadnieniu projektu jest zdanie, że "w świetle aktualnego stanu prawnego nie jest możliwe takie sformułowanie definicji, która nie byłaby w dalszym ciągu narażona na zarzut niekonstytucyjności". Cichocki zaznaczył, że jeśli w trakcie prac sejmowych pojawi się poprawka z precyzyjną definicją, to rząd nie będzie się jej sprzeciwiać.
Ważniejszy problem dotyczy, według Cichockiego, zapisu o zbieraniu danych wrażliwych przez Biuro. Gdy oficer dowie się np. od swego źródła, że podejrzewany należy do danej partii lub ma daną orientację seksualną, to sporządza rutynową notatkę i jeśli informacja ta nie jest przydatna w śledztwie, jest niszczona. Cichocki podkreślił, że podobne zapisy, jak ten z ustawy o CBA, dotyczą także i pozostałych służb specjalnych, ale tamte zapisy nie zostały zaskarżone do TK.
Prawo przewiduje niszczenie pozyskanych przez CBA, a nieprzydatnych danych wrażliwych, ale dziś tego na bieżąco nikt nie kontroluje. Dlatego projekt wprowadza nową instytucję: pełnomocnika, który - jako funkcjonariusz CBA - miałby dostęp do wszelkich materiałów i dbałby o niszczenie danych nieprzydatnych dla konkretnego postępowania. Powoływałby go szef CBA; jego odwołanie mogłoby nastąpić tylko za zgodą premiera (chodzi o to, by sam szef CBA nie mógł się pozbyć takiego pełnomocnika). Gdy pełnomocnik stwierdzi naruszenie przepisów, nie tylko musiałby podjąć działania dla ich wyjaśnienia, ale także zawiadomić o tym premiera i szefa CBA. Pełnomocnik przedstawiałby premierowi coroczne sprawozdanie o ochronie danych osobowych w CBA.
Początkowo projekt zakładał kontrolę sądową nad gromadzeniem tych danych przez CBA, ale z tego zapisu też wycofano się po uzgodnieniach międzyresortowych (skrytykowała to m.in. Krajowa Rada Sądownictwa i prezes Sądu Najwyższego).
Projekt precyzuje też zasady dostępu CBA do baz danych (np. ZUS, rejestru skazanych itp.). Zgodnie z nim, administratorzy zbiorów mają udostępniać CBA dane na podstawie pisemnego wniosku szefa CBA lub osoby upoważnionej. Mogą też zgodzić się na ich teletransmisję bez konieczności składania każdorazowo pisemnych wniosków o dane, jeżeli ich systemy odnotowują, kto, kiedy, w jakim celu oraz jakie dane uzyskał oraz są zabezpieczone przed wykorzystaniem ich niezgodnie z celem. Uzasadnienie podkreśla, że rozwiązanie to wzorowane jest na przepisach dotyczących Policji i Straży Granicznej. Te same zasady mają odnosić się do wystąpień CBA do innych służb specjalnych RP o dane uzyskane w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych. Służby te mogłyby jednak odmówić przekazania CBA żądanych informacji lub ograniczyć ich zakres, jeżeli "mogłoby to uniemożliwić wykonywanie ich ustawowych zadań lub spowodować ujawnienie danych o osobie udzielającej tym podmiotom pomocy".
W projekcie jest też zapis, że szef CBA zostaje funkcjonariuszem Biura (trwa bowiem spór, czy b. szef Biura Mariusz Kamiński - odwołany w ub. roku przez premiera Donalda Tuska - jest takim funkcjonariuszem; on sam uważa, że nim nie jest). Ponadto projekt dopuszcza współpracę międzynarodową CBA z innymi służbami specjalnymi, pod warunkiem zgody premiera.
Projekt precyzuje też zasady przyznawania premii i nagród w CBA oraz innych świadczeń. W uzasadnieniu zapewniono, że po wejściu nowych przepisów sytuacja materialno-bytowa funkcjonariuszy "nie będzie zagrożona i nie ulegnie pogorszeniu". "Należy oczekiwać, że koszty funkcjonowania CBA nie będą wyższe niż aktualnie ponoszone" - dodano.
Projekt budzi wiele zastrzeżeń przedstawicieli organizacji pozarządowych. Artur Pietryka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, podkreślił, że jego najpoważniejsze wątpliwości budzi fakt usunięcia definicji korupcji. Jak dodał, ten brak może spowodować, że Biuro będzie zbyt szeroko rozumieć kwestie korupcji i podejmować działania tam, gdzie nie powinno ich podejmować. Zastrzeżenia Pietryki budzi też usunięcie wymogu uzyskania przez CBA zgody sądu na zbieranie danych wrażliwych. (PAP)
sta/ dom/ itm/ abr/ mag/
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.