Ledwo ze dwa dni upału i wymiękamy… Kiedy to się stało? I jak?
Niezdolni do myślenia, skupienia uwagi, prawidłowej postawy, snu…? Kiedy coś, co było w gruncie rzeczy niuansem – jak pogoda za oknem – urosło do aż takich rozmiarów? Nie musi być upał zresztą. Równie dobrze fakt, że zabrakło kawy, awaria auta, czyjś niezrozumiały sprzeciw, kilka gorzkich słów, szum hipermarketu, katar… Tak, wielkie sprawy i tragedie i nas się imają, ale najczęściej właśnie te: okoliczności, dokuczliwe zdarzenia, niewygody.
Przyznajemy nawet chętnie, że niedostawanie tego, czego się chce, wtedy kiedy się chce, potrafi wiele nauczyć (choćby tego, że w życiu rzadko dostaje się to, co się chce, wtedy kiedy się chce). Przyzwyczailiśmy się, że zazwyczaj za pięć dwunasta psuje się drukarka, spóźnia się tramwaj, współpracownik się przeziębia i tak dalej. (Jak to było? „Są dni, kiedy wszystko się udaje. Nie przejmuj się tym. To mija”.) Ale zahartowani to my nie jesteśmy, o nie. Przynajmniej nie w sensie: odporni na takie zawirowania. Właściwie czy energia, którą trzeba włożyć w sprostanie okolicznościom (wytrwanie? przetrwanie?) nie wydaje się nam z czasem coraz większa?! Tyle rzeczy potrafi nas zrazić, rozkojarzyć, rozwodnić?
Chociaż… Luźne skojarzenie (albo rozkojarzenie). Bo taki M. na przykład rozwadnia sobie napoje. O ile już je pije, to właśnie tak: dwie trzecie popularnej marki i reszta wody, czasem więcej. Inaczej za słodkie, już mu nie smakuje. A ciocia T. to piła kawę z mniej niż pół łyżeczki neski. Nie rozumiałam wtedy tego – czemu taka szklanka wody z aromatem kawy, a nie kawa, tyle że maciupka?... A może czasem trzeba, by uszczknąć choć trochę, wysupłać z życia jakiś smak, odnaleźć nadzieję tam, gdzie wydaje się nam jej brakować?
Bo po dwóch dniach upału myślimy sobie przecież, że koniec, nie damy rady, nie ma szans. Podobnie w połowie projektu, w 15. tygodniu ciąży, w drugim dniu pielgrzymki, po kolejnych pertraktacjach z nastolatkiem, przyglądając się sąsiadom i światu… A tu trzeba jakoś dostosować to wszystko na własny użytek, rozwodnić życzliwością, otwieraniem się… Wdzięcznością za to co się ma (bo to tylko dwa dni a nie dwieście albo 38 tygodni a nie 56). Modlitwą?
*
Tak, wiem, mój tok myślenia jest zwiły, gubi się, niespodziewanie wsiąka w piach. Ale to ten upał, to ten upał po prostu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Był to pierwszy zdobyty przez Polaków główny wierzchołek ośmiotysięcznika.
Oferuje bazę wojskową i złoża litu i przyjęcie przesiedlanych ze Strefy Gazy.