Wierni pielgrzymujący na Jasną Górę w Częstochowie docierają tam nie tylko samochodami, autokarami czy pieszo, ale także konno. Uczestnicy 11. Pielgrzymki Konnej z Zaręb Kościelnych na Mazowszu modlili się w sanktuarium w sobotę i w niedzielę.
26 jeźdźców spędziło w siodle 11 dni, pokonując trasę ok. 400 km. Pozostałych 19 osób zajmowało się zabezpieczeniem logistycznym pielgrzymki.
Przed jasnogórski Szczyt kawalerzyści wjechali w galowych mundurach kawalerii II Rzeczypospolitej, ze sztandarem 10. Pułku Ułanów Litewskich. To już tradycja, że ułani w ostatnim dniu pielgrzymki, specjalnie na wjazd do Częstochowy, zakładają mundury. Kawalerzystów z wielkim entuzjazmem witali mieszkańcy miasta i grupy pielgrzymów, które przybyły na Jasną Górę autokarami i samochodami osobowymi.
Przybyłych przed tron "Jasnogórskiej Hetmanki" powitał o. Eustachy Rakoczy, jasnogórski kapelan Żołnierzy Niepodległości. "Od dawna koń był przyjacielem człowieka, tradycja bycia z koniem przez wieki była bliska człowiekowi - myśliwemu, rycerzowi i każdemu szlachetnemu Polakowi. Koń towarzyszył naszym rodakom w ich odpoczynkach, w służbie Ojczyźnie, w walce o jej niepodległość" - mówił kapłan.
Na początku mszy świętej meldunek z pielgrzymki złożył wachmistrz ks. Andrzej Dmochowski. Podkreślił, że towarzyszyły jej modlitwy "w intencji Ojczyzny i za poległych w jej obronie na przestrzeni wieków, a szczególnie w bitwie pod Grunwaldem przed 600 laty i za ofiary ostatniej katastrofy pod Smoleńskiem".
"Jest to na pewno nawiązanie do tradycji dziadów, praojców. Na pewno jest to też wysiłek, satysfakcja, ponieważ tutaj wszyscy kochamy konie i wspólne pielgrzymowanie daje nam radość, spełnienie się, wypełnienie naszego życia, które jest wieczną gonitwą, nie ma czasu na nic. Te 11 dni pozwala nam się wyciszyć, wspólnie pobyć razem z końmi. Mój tata zawsze miał konie i powiedział, że dopóki żyje, to nie pozwoli, żeby koń z podwórka zniknął" - powiedział Michał Nienałtowski z Zaręb Kościelnych
Marek Zakrzewski z Zaręb Kościelnych jechał z pielgrzymką w taborach. "Jazda w taborach polega na przygotowaniu stanowiska dla koni, żeby miały gdzie nocować, a potem po odjeździe pielgrzymki z noclegu uprzątnięcie wszystkiego" - wyjaśnił.
Choć pielgrzymka konna jest inna niż wszystkie przybywające na Jasną Górę, to intencje są te same. "Moja główna intencja w tym roku to znaleźć odpowiednią żonę" - mówi z uśmiechem Marek Zakrzewski.
"Na tej pielgrzymce jadę z intencją o szczęśliwe rozwiązanie, ponieważ moja żona spodziewa się drugiego dziecka, no i wiadomo, modlę się o błogosławieństwo dla nowego członka rodziny" - wyznał Michał Nienałtowski.
Opiekę duchową nad uczestnikami pielgrzymki sprawowało 5 kapłanów i brat zakonny. Opiekę weterynaryjną sprawował lekarz weterynarii wachmistrz Sławomir Mioduszewski. (PAP)
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.