publikacja 20.07.2010 10:01
Lusaka. Wszyscy zgodnie przyznajemy zambijskiej stolicy pierwsze miejsce w kategorii „najbrzydsze miasto, jakie w życiu odwiedziłem”.
Zakupy po drodze AfrykaNowaka.pl
Tymczasem dzwoni brat Jacek z wiadomością, że rano mamy umówiony wywiad w programie śniadaniowym jednej z prywatnych stacji telewizyjnych CBC. O 8:30 mamy być na miejscu z jednym z Brennaborów pod pachą. Studio mieści się w najwyższym budynku w stolicy, na ostatnim – 22 (!) piętrze i jak zaznacza dziennikarz, winda działa!
Zgodnie z planem o 8:15 rano zajechaliśmy pod budynek telewizji. Dziesięć minut zajęło przekonywanie strażnika, że rower jest absolutnie niezbędnym rekwizytem podczas programu, gdy zaś dostaliśmy się do środka, okazało się, iż tłum kłębiący się w holu, to kolejka do windy… która jednak nie działa.
Konferencja w Muzeum Narodowym AfrykaNowaka.pl
Trochę nam się to nie mieściło głowie, ale w gmachu muzeum najpierw spotykamy się z dyrektorem, a zaraz potem podczas specjalnej konferencji z całą komisją kuratorów! Okazuje się, że muzeum jest w trakcie wzbogacania zbiorów. Władze postanowiły, że wszelkie historie, odkrycia, badania które odbywały się poza systemem kolonialnym, stanowią wartość. Za taką uznano historię Kazimierza Nowaka. Jako zadanie domowe dostaliśmy przesłać rozdział poświęcony Zambii w angielskim tłumaczeniu, a także skany listów, zdjęć, czasopism, jako artefakty ilustrujące historię… do gabloty
Tabliczka została powieszona, dokumentacja wykonana, a asystowała nam przy tym… kolarska reprezentacja Zambii.
Z cyklistami przez Muzeum Narodowym AfrykaNowaka.pl
Kolejny punkt na szlaku Kazimierza Nowaka to misja w Chikuni, stąd pisał list do żony 26 listopada 1933 roku. Zachowało się również zdjęcie z tego miejsca. Z Lusaki to ponad 220 kilometry, rozkładamy więc odcinek na trzy rowerowe.
Pierwszego docieramy do Kafue – sympatycznej miejscowości położonej malowniczo nad rzeką Kafue – jednym z dopływów Zambezi. Trafiamy do sympatycznego resorciku, gdzie wieczorem panowie oddają się emocjom piłkarskim. Kolejny postój w równie sympatycznej miejscowości Mazabuka, która szczególnie przypadła do gustu Rafałowi (przez kolejne trzy dni rozpływał się nad walorami smakowymi śniadania, które nam zaserwowano: sadzone na bekonie, kiełbaski, fasolka, marmolada pomarańczowa, masło orzechowe… prawdziwe „full english breakfast” J). Sute śniadanko bardzo się przydało, albowiem 94 kilometry do Chikuni było naprawdę męczące, zwłaszcza te dwadzieścia po tarce (najgorszy rodzaj szutrówki ) i piachu.
Pozdrawiamy!
Zambijska cykloza