Podczas Synodu biskupów ścierają się różne poglądy, ale nie na zasadzie walki, czy forsowania swoich idei. Wysłuchujemy opinii, wyrażamy je, próbujemy siebie nawzajem zrozumieć. Na tym polega wzajemny szacunek, bez którego nie ma mowy o synodalności - mówi w rozmowie z KAI bp Jan Kot OMI z brazylijskiej diecezji Zé Doca, położonej w Amazonii. Jako jeden z czterech Polaków, w tym trzech, reprezentujących Kościół w Brazylii, bierze on udział w Synodzie Biskupów nt. Amazonii.
Choć, jeśli chodzi o szukanie tych nowych dróg, to muszę przyznać, i mówię to ironicznie, że nigdy nie słyszałem o takim głodzie Eucharystii, o jakim mówi się teraz przy okazji Synodu. Według mnie jest to argument wykorzystywany, by przeforsować pomysł święcenia żonatych mężczyzn, żeby obsłużyć wspólnoty, które miesiącami, a nawet latami nie mają dostępu do Mszy św. Ten pomysł ma oczywiście swoje uzasadnienia, ale w tej chwili jest on wyolbrzymiany.
Zwolennicy tego rozwiązania uważają, że jeśli będziemy mieli więcej księży, to będziemy bardziej obecni wśród ludzi, że przejdziemy od „duszpasterstwa odwiedzin” do obecności. I to też jest argument, który trzeba brać pod uwagę.
A co Ksiądz Biskup sądzi na ten temat?
Uważam, że problem jest o wiele głębszy i bardziej złożony. Mogę mieć 100 księży w diecezji, ale jeśli każdy z nas nie da świadectwa wiary i wierności Bogu, to fakt, że jest nas wielu, nic nie zmieni. Eucharystia, to nie jest magia: odprawię Mszę i wszyscy się zmienią. Ona ma być owocem żywej wiary.
Poza tym, mówiąc o możliwości święcenia żonatych mężczyzn, używa się kontrowersyjnych argumentów, oczywiście w mojej opinii. Z jednej strony mówi się: nie chcemy Kościoła sklerykalizowanego, ale z drugiej strony będziemy powiększali grupę duchowieństwa, poprzez włączanie w nią żonatych mężczyzn. Albo: przyznajemy, że jesteśmy biednymi diecezjami, że mamy trudności finansowe, a z drugiej strony chcemy się podjąć utrzymania księży wraz z rodzinami. Kolejny argument: mówimy, że potrzeba nowej, pogłębionej formacji, a z drugiej strony, jak mamy przygotować do kapłaństwa żonatego mężczyznę? Czy ma on zaniedbać pracę? Rodzinę? Przygotowywać się do kapłaństwa tylko podczas weekendów? Owszem, święcenia, które otrzyma, będą ważne, ale, patrząc na jego formację, czy nie wprowadzimy duchowieństwa „drugiej kategorii”? Poza tym, jeśli zaczniemy święcić żonatych mężczyzn, czy nie poddajemy w wątpliwość dar – łaskę celibatu?
Tych konsekwencji jest wiele i trzeba je przemyśleć. Nie mówię, że jestem kategorycznie przeciwny, ale mój sposób działania jest taki, by być ostrożnym i najpierw przemyśleć jasno możliwe konsekwencje. Poza tym, nie możemy nie doceniać kapłanów, którzy pracują z wielkim poświęceniem, sugerując: nie daliście rady, teraz będziemy święcić żonatych mężczyzn.
Zatem jakie rozwiązanie dla braków personalnych widziałby Ksiądz Biskup?
Doświadczenie mojej diecezji i sąsiednich jest takie, że tam, gdzie jest dynamiczne duszpasterstwo, są i powołania. Bo one są aktem wiary. Naiwne jest myślenie, że biskup sam z siebie jest w stanie zapewnić wystarczającą liczbę kapłanów. Co powiedział Jezus? „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa...” Taka jest rzeczywistość Kościoła. Żniwo zawsze będzie większe, niż liczba robotników. Dlatego trzeba się modlić o nowych księży, a my musimy dawać świadectwo, że nasze powołanie jest piękne i warto się poświęcić. Jeżeli samemu księdzu trudno jest czasem dać świadectwo, to co dopiero mężczyźnie, który jest odpowiedzialny za rodzinę. Ludzie patrzą wówczas także na świadectwo jego żony, dzieci i reszty jego rodziny.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.