Reklama

Jeszcze tu wrócimy!

Nie zjadły nas pluskwy, nie dopadła malaria i raczej nie przywieziemy do Polski żadnego zarazka. Poza tym jednym, który i tak już mamy. Prawdziwa zaraza, choroba nieuleczalna. Uzależnienie od przestrzeni, poznawania świata, życia na walizkach, od PODRÓŻY.

Reklama

Jeszcze tu wrócimy!   Norbert Skrzyński Droga z Nylstrom Wyjeżdżając rankiem z Nylstrom nie wiedzieliśmy jeszcze, że podobny wieczór czeka nas kolejnego dnia. Od Pretorii dzieliło nas około 140 km, ale w ambasadzie RP mieliśmy być dopiero w piątek, tak więc postanowiliśmy nie dojeżdżać do miasta we czwartek, tylko zanocować gdzieś na jego obrzeżach. Około trzydzieści kilometrów na północ od Pretorii skręciliśmy w boczną szutrową drogę, przejechaliśmy tory kolejowe i za moment dojechaliśmy do barykady, czyli podłączonego do prądu płotu z kolczastego drutu, ogradzającego farmę Burów. Wybrałem się na ochotnika przez bramę, aby załatwić nocleg. Najpierw dopadły mnie dwa psy, ale wyglądały na mocno zdziwione i po dwóch głośnych szczekach i trzech prychnięciach zaczęły mnie ostrożnie obwąchiwać. Z pobliskiego domu podeszła pani Burowa, trochę tłumaczenia i za moment wszyscy raźnie zmierzaliśmy w stronę małego domku, który jakby był już przygotowany na nasz przyjazd. Po raz kolejny zostaliśmy niezmiernie szczodrze obdarzeni wszelkimi wygodami, o jakich podróżujący bez większej gotówki mogą sobie tylko pomarzyć. W swojej gościnności Burowie są wprost wylewni.

Wieczorem dojechał jeszcze syn gospodarzy, Peter, ogromnej postury mężczyzna, były gracz w rugby  i zagorzały farmer. Spędziliśmy razem bardzo miły wieczór, a wszyscy zachowywali się tak, jakbyśmy znali się od lat…

- Nie wyobrażam sobie życia w mieście, udusiłbym się tam, tutaj jest mój dom – mówił, zataczając ręką obszerny łuk. Po raz kolejny spróbowaliśmy lokalnych specjałów burskiej kuchni i po raz kolejny zapewniano nas, że goszczenie rowerzystów z Polski w domu to przywilej dla nich i wielki honor. Trudno powiedzieć, czym zasłużyliśmy sobie na takie przyjęcie, bo znów było ono iście królewskie. Kiedy rankiem żegnaliśmy się z gospodarzami, czuliśmy się prawie jak członkowie rodziny. Szkoda, że nie mogliśmy zostać dłużej. Ale wspomnienia burskiej gościnności zostaną w nas chyba do końca życia.

Po południu, z lekkim opóźnieniem, dotarliśmy do ambasady polskiej w Pretorii. Spotkanie w polskiej placówce pomógł nam zorganizować Andrzej Morstin, drugi sekretarz do spraw politycznych, którego spotkaliśmy w Polokwane na meczu RPA-Polska. Na terenie ambasady zostaliśmy bardzo serdecznie powitani przez kierownika wydziału konsularnego, pana Marka Kolańskiego, jak również przez kilkuosobową grupę pracowników niższego szczebla. Przy poczęstunku i kawie przybliżyliśmy postać Kazimierza Nowaka, opowiedzieliśmy o jego podróży przez Afrykę, jak również o projekcie Afryka Nowaka i o naszym w nim udziale. Było to bardzo miłe i wzruszające spotkanie, za które raz jeszcze poprzez internetowe medium chcielibyśmy podziękować.

Po spotkaniu w ambasadzie Andrzej pojechał z nami na rowerze do polskiej parafii przy Kościele Niepokalanego Poczęcia, gdzie z pomocą księdza Bogdana Wilkańca znaleźliśmy miejsce na kolejną tabliczkę, upamiętniającą podróż polskiego podróżnika. Ceglana ściana przy wejściu do kościoła wydała nam się najodpowiedniejszym miejscem, bardzo dobrze widocznym i rzucającym się w oczy.

Wieczór tego obfitującego w wydarzenia dnia spędziliśmy w domu Andrzeja, razem z jego żoną Zosią i trójką dzieci. W naprawdę wspaniałej, sympatycznej, dosłownie domowej atmosferze zjedliśmy razem kolację, przy której wymienialiśmy się afrykańskimi doświadczeniami. Jakże mizernymi z naszej strony, bo raptem kilkutygodniowymi, w porównaniu z czteroletnim pobytem Andrzeja i jego rodziny w RPA… Chcieliśmy raz jeszcze bardzo im podziękować za gościnność, za wyrozumiałość i pomoc, jaką nam okazali. Andrzeju i Zosiu, dzięki Wam ostatnie dni były dla nas takie, że prawie czuliśmy się, jakbyśmy już byli w domu.

Nasz pobyt w Afryce dobiega końca. Jutro dojeżdżamy do Johannesburga, gdzie czeka już na nas kolejna ekipa. Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki i myśleli o nas podczas tej podróży, za znajomych i przyjaciół, za wszystkich, których znamy i których nie znamy. My też myśleliśmy o Was i choć z żalem opuszczamy Afrykę, to bardzo się cieszymy, że wkrótce się z Wami spotkamy.

A do Afryki jeszcze wrócimy. Nie zjadły nas żadne pluskwy, nie dopadła nas malaria i wszystko wskazuje na to, że raczej nie przywieziemy do Polski żadnego zarazka. Poza tym jednym, który i tak już mamy. Prawdziwa zaraza, choroba nieuleczalna. Uzależnienie od przestrzeni, od poznawania świata, od życia na walizkach, od PODRÓŻY. A więc. Wypijmy za powroty! I do zobaczenia w Polsce!

 

AfrykaNowaka ośrodek w Siloe pod Polokwane

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
rano
1°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
wiecej »

Reklama