Koronawirus nie przypomina grypy, częściej wywołuje zapalenie płuc, które może postępować szybko; a gwałtowny wzrost liczby ciężkich przypadków przeciąża służbę zdrowia - ocenił w rozmowie z PAP chiński lekarz, który zajmował się ciężko chorymi na COVID-19.
"Po pierwsze trzeba zdać sobie sprawę, że ta choroba jest bardzo zaraźliwa, niezwykle ważna jest ochrona, zarówno personelu medycznego, jak i całego społeczeństwa" - przestrzegł kardiolog o nazwisku He, który pracuje w jednym ze szpitali w prowincji Hunan na południu Chin. Zaapelował do ludzi o noszenie maseczek i częste mycie rąk.
He poprosił o nieujawnianie jego imienia w związku z restrykcjami dotyczącymi kontaktów lekarzy z zagraniczną prasą. Zgodził się jednak podzielić z PAP swoimi doświadczeniami, by pomóc ludziom w Polsce lepiej zrozumieć niebezpieczeństwo związane z nowym patogenem.
"Ten wirus nie przypomina zwykłej grypy. U wyraźnie większego odsetka pacjentów wywołuje zapalenie płuc, a gdy już się ono pojawi, jest nieprzewidywalne. Zmiany chorobowe w płucach mogą postępować szybko i prowadzić do niewydolności oddechowej" - zaznaczył He.
COVID-19 różni się również od zwykłego wirusowego zapalenia płuc. "U pacjentów z ciężkim i krytycznym przebiegiem trwa zwykle bardzo długo, zanim ten wirus zostanie usunięty z organizmu. Jeśli choroba wpłynie również na serce lub inne organy, stawia to dodatkowe wyzwania dla leczenia" - ocenił lekarz.
W krótkim czasie pojawia się wiele ciężkich przypadków, co jest dużym wyzwaniem dla systemu służby zdrowia. "Zwykle każdy krytyczny przypadek wymaga ogromnej ilości zasobów medycznych, na przykład udziału lekarzy OIOM, specjalistów od chorób układu oddechowego, zespołów ECMO, zespołów pielęgniarek intensywnej opieki medycznej. To prowadzi do niedoboru zasobów medycznych i środków ochrony, przeciążenia personelu szpitali i innych problemów" - ocenił He.
Najczęściej ciężko chorują osoby starsze i pacjenci, którzy cierpią też na inne schorzenia, ale nie tylko ich to dotyczy - przestrzegł He. W Chinach zmarło również wiele młodych, silnych osób, w tym 34-letni lekarz Li Wenliang, który w grudniu próbował ostrzegać przed wirusem, ale został za to upomniany przez policję.
Wśród możliwych strategii leczenia ciężkich i krytycznych przypadków He wymienił terapię hormonalną i podawanie osocza osób, które już wyzdrowiały i wytworzyły przeciwciała. "Na podstawie mojej praktyki klinicznej, sądzę, że osocze od wyleczonych jest najbardziej pomocne" - dodał.
We wszystkich przypadkach można rozważyć podanie leków przeciwwirusowych, takich jak rybawiryna, Arbidol, lopinawir/rytonawir (Kaletra) czy chlorochina - wynika z chińskich materiałów przekazanych przez He. Choć trwają próby kliniczne dotyczące użycia leków przeciwwirusowych w leczeniu COVID-19, obecnie ich skuteczność nie jest potwierdzona. Największe nadzieje wiązane są z Kaletrą i remdesivirem - przekazał lekarz.
"Leki antywirusowe mogą być pomocne, ale muszą być stosowane wcześnie () Większość pacjentów może wyzdrowieć dzięki własnemu układowi odpornościowemu czy wczesnej terapii antywirusowej, ale stan niektórych pacjentów tylko się pogarsza" - ocenił He.
Kaletra, czyli połączenie lopinawiru i rytonawiru, stosowana jest w terapii osób zakażonych wirusem HIV. Remdesivir został natomiast opracowany do zwalczania wirusów Ebola i Marburg, a później również koronawirusów odpowiedzialnych za SARS i MERS.
"Obecnie poddani obserwacji wyleczeni pacjenci wciąż mogą mieć zwłóknienia w płucach, ale nie ma na razie długookresowych danych" - wyjaśnił He. Wykonywane co cztery dni badania tomografii komputerowej u niektórych pacjentów przed wypisaniem ze szpitala nie wykazywały poprawy, ale nie jest jasne, czy wynika to z osłabienia układu odpornościowego - dodał.
Pandemia koronawirusa wybuchła pod koniec 2019 roku w chińskim mieście Wuhan. W styczniu i lutym liczba przypadków lawinowo wzrosła, a patogen dotarł do wszystkich regionów ChRL. Wirus zaatakował również w ponad 130 krajach świata, wykryto ok. 187 tys. zakażeń, a ponad 7,5 tys. pacjentów zmarło. Wyleczono 81 tys. ludzi. Punkt szczytowy szerzenia się wirusa w Chinach minął, ale epidemia przybiera na sile w wielu innych krajach, w tym w Europie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.