Znoszenie hałasu, ogarnianie wielu spraw naraz, brak czasu na przyjemności – to tylko część trudności, z którymi mierzą się rodziny wielodzietne. Ale korzyści są większe i można je ująć wspólnym mianownikiem: „życie” – twierdzą Monika i Łukasz Moryniowie.
Mieszkają na Śląsku, w Łaziskach Górnych, gdzie mają dom z kawałkiem ogrodu. W ogrodzie jest miejsce do gry w piłkę i są kwiatki, które posadziła Monika. – Wielodzietność nie była moim pomysłem na życie, ja zawsze byłam ambitna – opowiada Monika, fotograf rodzinny, z wykształcenia polonistka. – Zaczęłam robić doktorat. Pewnie byłabym dyrektorką w szkole, bo lubię się rządzić i chyba zawsze widziałam się na wysokich stołkach. Jestem uparta, mówię, co myślę, robię to, co uważam za stosowne, nie patrząc wkoło. Myślę, że byłabym kimś nie do zniesienia! Dzieci mnie trochę wyhamowały.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.