Spośród 36 kubańskich więźniów politycznych, którzy po uwolnieniu przybyli ostatnio do Hiszpanii, 21 wystąpiło o amerykańskie wizy i wraz ze 120 członkami rodzin chce przenieść się do USA.
Amerykański ambasador w Madrycie Alan Solomont pytany przez dziennikarzy powiedział, że rozpatrywanie podań o wizy "potrwa jakiś czas". Zapewnił jednak, że "zrobi wszystko, co w jego mocy", aby osoby te mogły wyemigrować do Stanów Zjednoczonych.
Większość z nich chciałby zamieszkać na Florydzie, której główne miasto, Miami, nazywane jest "amerykańską Hawaną" ze względu na ogromną kubańską kolonię imigrancką w tym mieście.
Wielu z tych, którzy złożyli wnioski o amerykańskie wizy, pragnie połączyć się z członkami rodzin, którzy wyemigrowali w ciągu ostatnich dziesięcioleci z Kuby do Stanów Zjednoczonych.
Zwolniony z więzienia kubański dysydent Blas Giraldo na pytanie agencji EFE, dlaczego chce się przenieść na Florydę, odpowiedział: "Żeby być bliżej Kuby, gdy zapanuje tam wolność".
Piętnastu byłych kubańskich więźniów politycznych wraz z 80 członkami rodzin, z którymi przybyli w ostatnich tygodniach do Hiszpanii, postanowiło pozostać w tym kraju.
Zgodnie z obietnicą rządu kubańskiego, którą uzyskał Episkopat Kuby, do Hiszpanii lub do innych krajów przybędzie w najbliższym czasie jeszcze 16 zwolnionych kubańskich więźniów politycznych wraz z rodzinami.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.