Wśród ujawnionych przez portal Wikileaks poufnych depesz amerykańskich ambasad jest 970 dokumentów z Polski - wyliczył niemiecki tygodnik "Der Spiegel", który opublikował w niedzielę wieczorem informacje o treści materiałów.
Wśród depesz z Polski 565 opatrzonych jest klauzulą "poufne", 30 to materiały "tajne", a jedna depesza zakwalifikowana została jako dokument "tajny-nie dla cudzoziemców". 204 depesze przeznaczone są tylko "do użytku wewnętrznego" a 170 to dokumenty niesklasyfikowane.
Zdecydowana większość depesz dotyczy lat 2005-2009 i zostały wysłane z ambasady USA w Warszawie oraz konsulatu w Krakowie. Z zeszłego roku pochodzi 166 depesz. Niemiecki tygodnik nie informuje o ich treści.
"Der Spiegel" ocenia, że ujawnienie przez demaskatorski portal poufnych depesz amerykańskich dyplomatów to katastrofa dla polityki zagranicznej USA mogąca spowodować długotrwałe szkody o globalnej skali.
W najnowszym numerze, zatytułowanym "Zdemaskowane. Jak Ameryka widzi świat", tygodnik opublikował obszerne omówienie części materiałów Wikileaks. Także amerykański dziennik "New York Times" oraz kilka gazet europejskich udostępniły w niedzielę wieczorem informacje na temat ujawnionych 250 tysięcy depesz ambasad USA.
"Wiara w zdolność Amerykanów do ochrony swojej poczty dyplomatycznej została zachwiana. Już samo to zmieni niemiecko-amerykańskie stosunki. Jeszcze nigdy dyplomacja supermocarstwa nie została tak ośmieszona" - ocenia niemiecki tygodnik.
"Spiegel" pisze, że depesze ambasady USA w Berlinie pokazują krytyczny stosunek Amerykanów do niemieckich polityków. Kanclerz Angelę Merkel dyplomaci Stanów Zjednoczonych uznają za osobę "metodyczną, racjonalną i pragmatyczną", która pod presją "działa z uporem, ale unika ryzyka i rzadko jest kreatywna". W jednej z depesz mowa jest o "Angeli Teflon-Merkel", bo wszystko po niej spływa, jak po teflonowej powierzchni.
Bardziej krytycznie amerykański ambasador w Berlinie ocenił w ub. roku obecnego szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego, którego pomysły są "mało treściwe". W ocenie ambasadora Philipa Murphy'ego, Westerwelle powinien pogłębić jeszcze swoją wiedzę dotyczącą "złożonych spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa".
Jak relacjonuje "Spiegel", premier Rosji Władimir Putin to - zdaniem dyplomatów USA - "samiec alfa", a z kolei rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew to osoba "nijaka" i "niezdecydowana". Prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja dyplomaci USA mają za człowieka o "słabej osobowości", którego zajmują spiskowe teorie.
Niemiecki tygodnik ocenia, że przede wszystkim depesze z Bliskiego Wschodu odsłaniają słabość supermocarstwa, które "łatwo staje się piłką w grze różnych interesów, jest wciągane w zatargi między Arabami a Izraelczykami, szyitami a sunnitami, islamistami a świeckimi".
"Przede wszystkim w stosunkach ze wschodzącym światowym mocarstwem - Chinami - okazuje się, że +amerykańskie stulecie+ dobiega końca. Dokumenty ujawniają z jaką pewnością siebie Chińczycy traktują Amerykanów. Dyplomaci USA piszą o +prężeniu muskułów, tryumfaliźmie i arogancji+" - dodaje "Spiegel".
Nawet amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton musiała przyznać w styczniu 2009 r., że trudniej jest rozmawiać z Chinami jak równy z równym. "Władcy z Pekinu kupili bowiem górę amerykańskich obligacji państwowych i od dawna są największym wierzycielem USA. +Jak można wyłożyć kawę na ławę w rozmowie z własnym bankierem?+" - zapytała zrezygnowana sekretarz stanu USA byłego premiera Australii Kevina Rudda. Tak napisano przynajmniej w depeszy ambasady USA w (stolicy Australii) Canberze" - pisze "Spiegel".
W relacji tygodnika, na polecenie Clinton dyplomaci ONZ byli szpiegowani przez amerykańskie władze. Zbierano nie tylko informacje o ich politycznych planach, lecz także numery kart kredytowych, e-maile oraz rejestry rozmów telefonicznych. W niektórych wypadkach Departament Stanu domagał się nawet danych biometrycznych, czyli odcisków palców, czy zdjęć tęczówki oka. "Spiegel" pisze o "szpiegowaniu" na polecenie Clinton. Dyrektywę taką - pisze tygodnik - wydano 30 amerykańskim ambasadom "od Ammanu, przez Berlin po Zagrzeb".
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.