Dominujący w wielu krajach wariant brytyjski koronawirusa łatwiej się rozprzestrzenia, ale wśród osób trafiających do szpitala nie powoduje cięższego przebiegu COVID-19 - wynika z badań specjalistów University College London.
Badaniami objęto 198 pacjentów, którzy byli hospitalizowani w Londynie z powodu zakażenia tzw. brytyjskim wariantem koronawirusa (B.1.1.7) oraz 143 osoby z chorobą COVID-19, ale wywołaną przez wcześniejszą odmianę tego patogenu. Wszyscy badani przebywali w szpitalu w listopadzie lub grudniu 2021 r., gdy nowy wariant coraz bardziej rozprzestrzeniał się w Wielkiej Brytanii.
Wariant ten dominuje ostatnio w wielu krajach europejskich, w tym również w Polsce i USA. W naszym kraju odpowiada za zdecydowaną większość zakażeń. Nie powoduje on jednak cięższego przebiegu COVID-19 - twierdzą na łamach "The Lancet Infectious Diseases" specjaliści University College London.
Przyznają oni, że ta odmiana SARS-CoV-2 sprawia, że chorzy przywożeni są do szpitala z większą dawką tego patogenu, co potwierdza, że jest on bardziej zaraźliwy. Jednak nie stwierdzono, by zarażeni pacjenci częściej byli w stanie krytycznym i umierali. "Nasze dane wykazują, że u hospitalizowanych pacjentów z wariantem B.1.1.7 przebieg choroby nie różni się znacząco od innych przypadków" - podkreślają autorzy badań, którymi kierował prof. Dan Frampton z University College London.
Wariant brytyjski po raz pierwszy wykryto w Wielkiej Brytanii w grudniu 2020 r., jednak w wielu krajach występował już znacznie wcześnie. Według ustaleń specjalistów University of Texas w Austin rozprzestrzeniał się on po świecie od wielu miesięcy, a w USA pojawił się najpóźniej w październiku 2020 r.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.