Byłoby cudowne, gdyby Benedykt XVI odwiedził Ukrainę i Białoruś – mówi bp. Marcjan Trofimiak w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem
Na Ukrainie płaszczyzną ekumenicznych i międzyreligijnych spotkań jest m. in. Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych, której Ksiądz Biskup jest obecnie przewodniczącym.
- Należą do niej nie tylko chrześcijanie, ale także Żydzi i muzułmanie, w sumie 18 Kościołów i wspólnot religijnych. Rada powstała w 1992 roku przede wszystkim dlatego, abyśmy się spotykali i lepiej się poznawali. Należy powiedzieć, że nie jest to nawet wymóg czasu ale potrzeba wszystkich Kościołów. Spotykamy się i rozmawiamy o naszych wspólnych sprawach. Nikt nas nie zmuszał do utworzenia Rady, sami napisaliśmy statut. Trzeba z satysfakcją powiedzieć, że Rada ma na Ukrainie ogromny autorytet. Bardzo często z różnymi prośbami zwracają się do nas władze i stronnictwa polityczne. Chcą, abyśmy wyrazili swoje zdanie na jakiś temat. To znamienne, że ludzie szukają jakiegoś autorytetu i Rada Kościołów tę rolę spełnia.
Spotykamy się regularnie z prezydentem i premierem. Wiele załatwiliśmy, kiedy premierem była Julia Tymoszenko. Wtedy m.in. uregulowaliśmy sprawę wiz dla księży obcokrajowców.
Pracujecie więc wspólnie i zgodnie?
- Sama Rada świadczy o tym, że porozumienie między Kościołami jest możliwe. Mieliśmy tylko kilka przypadków, kiedy nie osiągnęliśmy konsensusu. Nasza jednomyślność o czymś świadczy. Uważam, że jest to bardzo ważne świadectwo. Inaczej funkcjonujemy niż Polska Rada Ekumeniczna. Jesteśmy w dużej mierze doradcami władzy i to sprawia, że jej stosunek do nas jest jednoznacznie pozytywny.
Za prezydentury Wiktora Juszczenki stosunki państwo-Kościół były bardzo dobre. A jak one wyglądają teraz?
- Relacje się nie zmieniły. Wyczuwa się, że obecny prezydent Wiktor Janukowycz bardziej podkreśla swoją przynależność do prawosławia. Poprzedni prezydenci też byli prawosławni, ale bardziej zaznaczali swój szacunek do innych Kościołów.
Najważniejsze jest to, że nie odczuwamy do siebie wrogości, nie zmieniła się linia rządu wobec łacińskiego Kościoła katolickiego. Nigdy nie domagaliśmy się przywilejów dla siebie. Nie dajemy powodu do zastrzeżeń odnośnie naszej działalności.
Kościół powinien dbać o fundament moralny społeczeństwa i kształtować jego moralną twarz. Władza to dostrzega i ceni.
Ogólnie Ksiądz Biskup wygląda na zadowolonego z sytuacji Kościoła...
- Jestem niepoprawnym i skończonym optymistą. Dla mnie to co się wydarzyło na Ukrainie w ostatnich 20 latach jest niewyobrażalne. Nie do pomyślenia było, że za naszego życia przyjdą takie zmiany. W czasach komunistycznych szczytem naszych marzeń było uratować to, co jest, te nieliczne kościoły, które istniały. Na moim terenie kościół od kościoła był oddalony niekiedy o 200 km. Sam obsługiwałem kilka województw. Nie śmieliśmy marzyć o seminarium duchownym. Szczytem marzeń była możliwość studiowania w seminarium w Rydze i żeby ktoś tam od czasu do czasu mógł wstąpić. Nieśmiało marzyliśmy o jednym przynajmniej biskupie dla Ukrainy. A teraz mamy aż dwunastu czynnych biskupów i dwóch emerytów. Mamy trzy seminaria duchowne i co najważniejsze mamy powołania.
Jak wygląda kwestia powołań?
- Najwięcej kleryków, około 60., studiuje jest w Gródku na Podolu. Trochę mniej, po około 40. jest w Brzuchowicach i w Worzelu koło Kijowa. Nie jest to może duża liczba, ale gdy się pomyśli, że tak nie dawno nie było nic, to człowiek się cieszy.
Kościół na Ukrainie rośnie ale powoli...
- Proces wzrostu Kościoła trwa nieustannie. Nie jest to spektakularna eksplozja, która z zasady nic dobrego nie przynosi i zazwyczaj bywa bezwartościowa. Powstają nowe parafie. Był czas, że się bardzo dynamicznie rozrastaliśmy, kiedy zaczęliśmy odzyskiwać kościoły. Był czas rozszerzania a teraz trwa okres stabilizacji. Staramy się o coraz głębszą formację i, przede wszystkim, kształtowanie trzonu parafii. Ten proces jest mniej spektakularny. Kiedy święciliśmy odzyskane kościoły przybywały rzesze wiernych. Podobnie było podczas wizyty Jana Pawła II w 2001 r., wtedy Kościół katolicki pokazał, że istnieje, jest żywy i jest wspólnotą, z którą trzeba się liczyć.
Czy Kościół jest teraz bardziej ukraiński ?
- Przede wszystkim chcemy być absolutnie Kościołem katolickim czyli powszechnym. Słyszeliśmy takie głosy, że idzie ukrainizacja Kościoła, albo jeszcze gorzej - depolonizacja. Ani jedno, ani drugie nie ma miejsca. Odprawialiśmy Msze św. i katechizowaliśmy po polsku i będziemy dalej to robić. Byłoby grzechem wołającym o pomstę do nieba, gdybyśmy ograniczyli język polski w Kościele. Nasi przodkowie śpiewali po polsku i my będziemy śpiewać.
Z drugiej strony Kościół musi otworzyć się na potrzeby współczesne, nie można zamknąć się i być kapelanem polskojęzycznych obywateli Ukrainy. To byłby absurd i wyrok śmierci. W województwie tarnopolskim i dalej na wschód, gdzie Polaków prawie nie ma, musimy myśleć o ewangelizacji w języku mieszkańców. Obok polskiego język ukraiński musi mieć prawo obywatelstwa w Kościele. Chodzi o młodzież, która już nie rozumie języka polskiego. U nas w Łucku wprowadziliśmy w niedzielę mszę św. po polsku o godzinie 9, a po ukraińsku o 11. Ludzie mają wybór. Kiedy wprowadziliśmy mszę św. po ukraińsku, to przyszło do nas bardzo dużo nowych ludzi, przede wszystkim inteligencja, lekarze, nauczyciele. Ludzie doceniają nabożeństwa w pięknym języku ukraińskim, przekonują się, że Kościół katolicki nie jest Kościołem narodowym, ale naprawdę powszechnym. Przychodzą do nas nie tylko Polacy i Ukraińcy, ale też Rosjanie, Białorusini, Litwini, Czesi, Słowacy i Węgrzy. W każdym razie język ukraiński jest wspólnym językiem nas wszystkich.
Kiedy nasze msze transmituje telewizja to odprawiamy po ukraińsku. Natomiast w rocznicę tragicznych wydarzeń na Wołyniu, rzezi polskiej ludności dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich w 1943 r., transmitowana przez Telewizję Polonia msza św. była odprawiana w języku polskim. Na szczęście nie było u nas specjalnych emocji z powodu wprowadzenia języka ukraińskiego. Stało się to w sposób naturalny. Im dalej na wschód tym bardziej dominuje język ukraiński. Podobnie katechizacja dzieci prowadzona jest i po polsku i po ukraińsku. Dzieci szczebioczą modlitwy w obu językach jak słowiki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.