Dziwnie może brzmi, gdy wierzący pisze coś takiego. A jednak.
4 czerwca, 32 lata po pamiętnych wyborach parlamentarnych, w których społeczeństwo powiedziało „demokracji ludowej” stanowcze „nie”... Trudno dziś gdybać, co by było, gdyby nie taki był ich wynik. Żyjemy w innych czasach, zupełnie innymi problemami. Ot, mamy w Polsce 458 dzień epidemii. Mocno przygasającej. I wszystko wskazuje na to, że jeśli nie nastąpi tu jakiś nieoczekiwany zwrot, już niedługo wszystko wróci do przedpandemicznej normy. No, z uwzględnieniem – niekoniecznie dobrze zrozumianej – lekcji którą nam dała oczywiście, ale w ogólnym zarysie... Jednak im dalej od tamtej pamiętnej daty tym chętniej podpisuję się pod opinią Koheleta, że „to, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem”. Człowiek, niby istota rozumna, ciągle ma tendencję do brania kąpieli w oparach absurdu.
Przykład? Przeszedł na zasłużoną emeryturę marksizm z bazą i nadbudową, walką klas i innymi pomysłami. Dziś za to mamy gender: ideologię chyba jeszcze bardziej urągającą rozumowi, ale podobnie jak marksizm, mającą wielu gorliwych wyznawców. Gotowych wcielać ją w życie choćby i za cenę więzienia tych, którzy się z jej tezami nie zgadzają. Ha, jak będzie takich za dużo, to czerpiąc wzorce z totalitarnej przeszłości, stworzą pewnie nawet jakieś nowe reedukacyjne kolonie...
Propaganda też coraz bardziej bezwstydna. Ot, Pani Noblistka w wywiadzie dla włoskich mediów wygaduje bzdury niczym sekretarz na zebraniu Podstawowej Organizacji Partyjnej, a dziennikarze (zagraniczni) łykają to, jakby pracowali w „Prawdzie” albo „Izwiestjach”. Czterdzieści lat temu lud wiedział, że w „Prawdzie niet izwiestii (wiadomości), a w Izwietjach niet prawdy”, a dziś, nie tylko na Zachodzie, zachłystuje się takimi rewelacjami niczym tłumy wierzące, że „Ein Volk, ein Reich, ein Führer”.
Dalej? Parę dni temu gruchnęła wieść, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom Amerykanie pozwolą na dokończenie Nord Stream 2. Dziś dowiedzieliśmy się że w Danii zablokowano budowę ważnej dla nas dla tego gazociągu alternatywy, Baltic Pipe. Nie bardzo wiem, czy odtwarza się w ten sposób na naszych oczach porządek jałtański czy raczej ten z paktu Ribbentrop – Mołotow, ale to zdecydowanie podobna melodia. Pachnąca plagiatem. Gdzie tu absurd? Ano powtarzane przez naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów twierdzenie, że Nord Stream 2 to tylko projekt gospodarczy.
Nie brak podobnego nawijania makaronu na uszy i w innych wymiarach naszej rzeczywistości. Ot, kowidowe paszporty. Według wprowadzonych zasad przechorowanie daje prawo do podróży na 180 dni (nie sześć miesięcy: 180 dni), zaszczepienie na rok. Zdumiewające. Tak, kto przechorował może czasem zachorować drugi raz. Ale szczepienia też są skuteczne najwyżej w ok. 95 procentach, prawda? Jest tu jednak ważniejszy paradoks. Epidemia trwa od ponad roku, szczepionki są dostępne pół roku krócej. I co: już wiadomo, że zabezpieczają przed zachorowaniem na rok? To kiedy, przepraszam, rozpoczęto nad nimi badania na ludziach? W maju zeszłego roku? Pomińmy nawet kwestię, że przeciwciała nie są jedynym środki obrony organizmu przed infekcją. Jak tu nie wierzyć, że kluczem do zrozumienia takich zasad są pieniądze? Że chodzi o to, żeby odpowiednio zarobił ten, kto ma zarobić?
Z różnymi usankcjonowanymi prawem absurdami godnymi urzędników PRL- mamy do czynienia i w prozie życia. Ot, przeżywany od lat przez wielu kierowców dylemat: wejdą czy nie wejdą? Nie, nie Armia Czerwona by stłumić Solidarność, tylko piesi na pasy. Znam sporo skrzyżowań, na których zielone światło dla pieszych zapala się później niż dla samochodów ruszających na drodze poprzecznej. Normalnie kierowca skręcający wie, że musi przepuścić pieszych. Ale w tym wypadku mają nieraz jeszcze światło czerwone, więc stoją. Ruszą bez ostrzeżenia, w jednej sekundzie. I tyle ma kierowca czasu na reakcję. To nie jest prowokowanie niebezpiecznych sytuacji? I po co to?
A teraz ta jazda na zderzaku. Jadę, powiedzmy 100 na godzinę, mam jechać
I tak jednak szczytem absurdu w kwestiach drogowych pozostaje dla mnie stwierdzenie, że pieszy ma teraz na pasach... bezwzględne pierwszeństwo. Przepraszam, mój umysł, choć otwarty na parabole i hiperbole, w tym momencie wysiada. Czy to znaczy, że mieć pierwszeństwo znaczy niekoniecznie mieć pierwszeństwo, bo dopiero bezwzględne pierwszeństwo to prawdziwe pierwszeństwo? Na to wychodzi.
Muszę uważać. To, że kupiłem kiełbasę niekoniecznie musi oznaczać, że kiełbasa jest moja. Będzie moja, gdy będzie bezwzględnie moja. Ha, takie buty (względnie czy bezwzględnie moje), na to bym nie wpadł. To już wiem na jakiej podstawie moje pieniądze z drugim filarze emerytalnym okazały się nie moje :) Prawnik potrafi :)
Galimatias, prawda? Wyłania się jednak i pocieszająca myśl. Wielu pyta dziś o przyszłość Kościoła. Oczywiście wpływ na to będzie miało wiele czynników, z łaską Bożą na czele. Jeśli jednak świat dalej poruszać się będzie w takich oparach absurdu Kościół, podobnie jak w czasach narodowego socjalizmu czy ludowej demokracji, będzie miał szansę na nowo stać się oazą normalności. Otoczeni bezwzględną walką partykularnych interesów i otumaniani absurdami budujmy w sobie wewnętrzną wolność. I dzielmy się nią, także w Kościele, z innymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.