- Tym, co nas powinno połączyć, jest krzyk ubogiego - tego, który do nas przybywa, ale też ubogich, których mamy na co dzień w pobliżu - mówi Wojciech Bonowicz, biograf ks. prof. Józefa Tischnera. W Krakowie rozpoczynają się 20. Dni Tischnerowskie, tym razem poświęcone idei solidarności.
Magdalena Dobrzyniak: Czym jest solidarność według ks. Tischnera?
Wojciech Bonowicz: Tischner przedstawia wizję wspólnoty, w której każdy może być sobą, czuć się wolnym, wyrażać to, co myśli i czuje. Jednocześnie jest coś, co tę wspólnotę spaja – to solidarność ze skrzywdzonymi. Dziś budujemy raczej społeczeństwo, które konkuruje, rywalizuje, w którym większość skupia się na własnym dobrostanie. W wizji społeczeństwa solidarnego istotne jest, by skupić się wokół najsłabszych, cierpiących - jak pisze Tischner - "cierpieniem niepotrzebnym", bo wynikającym np. ze struktury społecznej, z pochodzenia, z krzywdy wyrządzonej przez innych itp. W "Etyce solidarności", pisanej w latach 1980-1981, Tischner cytuje zdanie św. Pawła: "Jedni drugich ciężary noście". Tak widział zasadniczą ideę ruchu, która rodziła się na jego oczach: ludzie decydowali się zaryzykować swoją pracą, bezpieczeństwem, nawet życiem w obronie praw tych, którzy sami ich bronić nie mogli.
Znajdziemy u niego wskazówki, jak być solidarnymi z wykluczonymi, jak okazać solidarność ludziom na naszej wschodniej granicy?
Tischner może pomóc nam zrozumieć, co w takich sytuacjach powinno być priorytetem. Już na początku "Etyki solidarności" czytamy: "Chcemy być narodem zespolonym, ale nie zespolonym strachem". To zdanie w naszym kontekście brzmi bardzo mocno. Widzimy dziś wiele działań, które mają zmobilizować społeczeństwo czy jego część za pomocą strachu, negatywnych emocji. Tymczasem Tischner mówi, że tym, co nas powinno połączyć, jest krzyk ubogiego - tego, który do nas przybywa, ale też tych ubogich, których mamy na co dzień w pobliżu i nie zajmujemy się nimi z troską. Pisałem ostatnio felieton poświęcony uchodźcom, którzy znaleźli się na ziemi niczyjej - nikt się do nich nie przyznaje, mało kto chce im pomóc. Takich "ziem niczyich" i ludzi, którzy się na nich znajdują, jest w Polsce wiele. To np. rodzice opiekujący się niepełnosprawnymi dziećmi, samotni starsi ludzie, których nikt nie odwiedza, czy uchodźcy, którzy już u nas są. Problem z solidarnością nie polega na tym, że nie wiemy, co zrobić. Sumienie mówi, co powinno być zrobione. Sęk w tym, że nie chcemy się włączyć, nie chcemy się zaangażować. Z różnych powodów - politycznych, społecznych. Także z powodu lęków, które są podsycane i wykorzystywane. Tischner przypomina przypowieść o Samarytaninie, który pochyla się nad człowiekiem obcym, nawet wrogim - i zajmuje się jego ranami. Nie widzi w nim wroga, ale kogoś, kto jest w potrzebie. Ta prosta ewangeliczna prawda z trudem przebija się do szerokiej świadomości w Polsce.
"Solidarność jest jeszcze przed nami" - to optymistyczne spojrzenie w przyszłość czy diagnoza, która mówi, że wciąż jeszcze nie dorastamy do tego ideału?
To parafraza innego sławnego zdania Tischnera: "Chrześcijaństwo jest jeszcze przed nami". Interpretacja pesymistyczna byłaby taka, że wciąż nie w pełni rozumiemy, czym są chrześcijaństwo i solidarność. Ale jest i optymistyczna - że ideał solidarności mimo wszystko nas prowadzi, że chcemy ku niemu zmierzać. Cokolwiek byśmy powiedzieli o kształcie Polski, o problemach Unii Europejskiej i reszty świata, ten ideał, który się narodził w sierpniu 1980 r., jest między nami obecny. Są wśród nas ludzie, którzy się nim przejęli. Tacy ludzie będą również na Dniach Tischnerowskich: działająca humanitarnie Janka Ochojska, pomagająca zranionym wykorzystaniem seksualnym w Kościele Marta Titaniec czy badająca zmieniające się postawy społeczne Mirosława Grabowska. Ideałami solidarności inspiruje się również nasz główny gość - prof. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz. Po upadku muru berlińskiego porzuciła wygodne życie na zachodzie Niemiec i wyjechała, by pracować w zaniedbanej materialnie i intelektualnie wschodniej części kraju. Solidarność to nie tylko idea, lecz konkretne, inspirowane nią decyzje. Pisząc "Etykę solidarności", Tischner miał przed oczyma konkretnych ludzi.
Padło tu wiele nazwisk kobiet. Czy to znaczy, że solidarność jest rodzaju żeńskiego?
Rzeczywiście, bardzo często to kobiety biorą na siebie odpowiedzialność humanitarną, są aktywniejsze. Ideałem jest jednak współdziałanie wszystkich ludzi, solidarność kobiet i mężczyzn. W panelu "Solidarność kobiet" chcemy przypomnieć rolę, jaką odegrały one w tamtym ruchu społecznym, ale też pokazać, jak wiele rzeczy w imię solidarności robią kobiety dzisiaj. Ich działalność podważa dość powszechne przekonanie, że wobec problemów współczesnego świata jesteśmy bezradni. Jest dokładnie na odwrót: nigdy nasze możliwości nie były większe. Każdy może się w coś zaangażować. Niech to będzie Afryka, Syria albo domy, w których mieszkają samotni starsi ludzie w Polsce. Cokolwiek. Ale niech to będzie rzeczywiste zaangażowanie. Wtedy zobaczymy, na czym polega społeczeństwo solidarności.
Program 20. edycji Dni Tischnerowskich można znaleźć na stronie: dni.tischner.pl.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.