Społeczność akademicka Lublina pożegnała abp. Józefa Życińskiego. Po mszy wielotysięczny kondukt żałobny odprowadził metropolitę do archikatedry.
Wojciech Pacewicz/PAP
Lublin
Kondukt żałobny z trumną abp. Józefa Życińskiego
Mszy św. w kościele akademickim KUL przewodniczył kard. Józef Glemp. Prymas podkreślał w homilii, że otwartość zmarłego metropolity lubelskiego, Wielkiego Kanclerza KUL była wyrazem jego miłości do Kościoła Chrystusowego.
W uroczystości wzięły udział delegacje lubelskich uczelni wyższych, a także Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. We mszy św. uczestniczyli przedstawiciele władz miasta i województwa z prezydentem Krzysztofem Żukiem i marszałkiem Krzysztofem Hetmanem, a także brat zmarłego, ks. Wojciech Życiński.
Witając zebranych administrator archidiecezji bp Mieczysław Cisło zaznaczył, że abp Życiński był „uczonym, który wniósł w środowisko naukowe nową myśl i otwierał horyzonty zadań dla katolickiej uczelni w kontekście światowego rozwoju nauki i cywilizacyjnych przemian”. - Nie bał się żadnych współczesnych wyzwań, wobec których stawał z przesłaniem ewangelii, z której wydobywa jak ze skarbca prawdę rozświetlającą mroki i umacniającą nadzieję świata - mówił.
Podkreślił, że Wielki Kanclerz KUL miał „odwagę myślenia i odwagę mówienia”. - Moralna odwaga mówienia gorzkiej prawdy i gotowość najwyższej ofiary stawiały go obok biblijnych proroków w budzeniu sumieniu. I to bardziej prowokowania swoich niż tych z dalekich obrzeży - dodał.
Bp Cisło zauważył, że zmarły pasterz archidiecezji lubelskiej szukał tego, co łączy z drugim człowiekiem, dobrej i złej woli. - Za prawdę gotów był płacić najwyższą cenę i płacił, celnym ciosem zadanym kamieniem przed katedrą, zranieniem nożem po wykładzie w Pradze. Ale zawsze czul się wolny - powiedział.
- Nie będę udowadniał, że świętej pamięci abp Życiński był sługa czuwającym i wiernym, o tym zdążono napisać już wiele – mówił w homilii kard. Józef Glemp. - Bóg obdarzył go wielką sprawnością intelektu, dlatego mógł zaglądać do różnych dziedzin wiedzy bez jakiejkolwiek chełpliwości. Był jednak przede wszystkim kapłanem, a więc codziennym chlebem jego myślenia była teologia, czyli sam Bóg. To była owa praktyka czujności – dodał kardynał nazwał metropolitę lubelskiego „sługą kwalifikowanym”, który „znał świat w najważniejszych jego warstwach”.
- Według naszego, jakby odruchowego rozeznania, Pan zabrał go za wcześnie. Mógł jeszcze czuwać, zostawił wiele pracy do podjęcia. Czyżby te troski o poprawność wydarzeń były obojętne dla Boga? Czy Go to nic nie obchodzi? Czy są rzeczy ważniejsze niż to, że mówi się o potrzebie zaradzania kryzysowi w Kościele? – pytał kard. Glemp. - Dotykamy tu sprawy niesłychanie ważnej. Czy my rządzimy Kościołem, czy też moc Chrystusa, a my pozostajemy sługami i to dość nieudolnymi. Dlaczego Boże zabierasz z pracy ludzi tak sprawnych w szerzeniu Twojego królestwa? Wiemy, że odpowiedź na te pytania nie zmieści się języku politycznym i ekonomicznym, ale że trzeba sięgnąć do mądrości Bożej, która przez miłość sprawia, że ludzkie sformułowania nie pasują do pełnej rzeczywistości, jaką jest jedność ducha i materii – mówił Prymas senior.
Wspominając Zmarłego podkreślił jego szczególną otwartość. - Pamiętam jego pierwsze pojawienie się w sali obrad Komisji Episkopatu Polski. Od razu czuł się na bieżąco w sprawach Kościoła w naszej ojczyźnie, a że nie brakowało mu wiedzy, chętnie zabierał głos – mówił kard. Glemp. - Podkreślanie udziału świeckich w naszej trosce o Kościół odczytywaliśmy jako rzecz naturalną, podobnie leżały mu na sercu kontakty z dziennikarzami i ludźmi mediów - zauważył.
Prymas senior zwrócił uwagę, że abp Życiński „podejmował tematy ważne, umiał ustąpić wobec racji przeciwnej i nigdy nikogo nie obrażał, był bardzo usłużny i nigdy nie uchylał się od zadań, które Konferencja mu powierzyła”. - Nie zrażał się, gdy coś się nie układało. Wierzył w dobro. Sam doszedłem do przekonania, że owa otwartość to była po prostu miłość do Kościoła. On kochał Kościół Chrystusowy, dlatego szedł do ludzi, czasem do ludzi dziwnych, bo odkrywał w nich choćby ułamek dobra Bożego. Kochał Kościół Chrystusa w całej prawdzie - powiedział.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.