Pomoc uciekinierom, to na szczęście póki co jedyny udział mieszkańców Lwowa w wojnie.
„Atak rakietowy na Lwów spowodował u mieszkańców lekki niepokój, ale paniki nie ma” – zapewnia pracujący w tym mieście franciszkanin o. Paweł Odój. Cztery pociski wystrzelone z okrętu podwodnego na Morzu Czarnym spadły w okolicach lotniska, a dwa zostały zestrzelone przez ukraińską obronę rakietową.
Celem bombardowania był wojskowy zakład naprawy samolotów. Nikt nie zginął, ponieważ był on zamknięty w czasie ataku. „Póki co był to jednorazowy akt agresji na Lwów, więcej takich sytuacji nie było” – wyjaśnia o. Paweł Odój.
„Wielkiej paniki nie ma. We Lwowie żyjemy w miarę zwyczajnie, nie licząc oczywiście ogromnej fali uchodźców ze wschodniej i centralnej Ukrainy, którzy radykalnie zmienili życie miasta. Pomoc uciekinierom, to na szczęście póki co jedyny udział mieszkańców Lwowa w wojnie. Jest spokojnie, ludzie nie zaczęli masowo wyjeżdżać, czy zastanawiać nad ewakuacją. W naszej parafii cały czas staramy się prowadzić zwyczajne życie duszpasterskie. Jesteśmy dla ludzi dostępni, kościół pozostaje otwarty, a jeden z nas zawsze jest na miejscu – powiedział papieskiej rozgłośni o. Paweł Odój. – Pomagamy też uchodźcom, którzy mogą się u nas zatrzymać, odpocząć, umyć się, coś zjeść. Czasem to jedna noc, czasem więcej. Są to ludzie, którzy często wybiegli z domów bez żadnego planu, dojechali do Lwowa i dopiero u nas mają chwilę, aby się zastanowić, podjąć decyzje, co robić dalej. Nikomu nie odmawiamy. Pomagamy też ubogim mieszkańcom Lwowa. Z młodzieżą franciszkańską wciąż chodzimy na dworzec, częstujemy ludzi herbatą, robimy dla nich kanapki, chcemy w ten sposób ułatwić im ten trudny czas.“
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.