Biało-Czerwoni wygrali dwa ostatnie siatkarskie mundiale. Czy znów zatryumfują w katowickim Spodku? Jutro ruszają mistrzostwa świata siatkarzy w Polsce i w Słowenii.
Byłoby pięknie raz jeszcze powtórzyć finałowe zwycięstwo z 2014 r., gdy nasi pokonali w Spodku Brazylię 3:1. A potem jeszcze w 2018 r. zdobyli złoto w Turynie.
Trzeba przyznać, że atutów mamy sporo.
Drodzy Kibice - reprezentacja Polski na Mistrzostwa Świata 2022 🔥#MŚ2022M pic.twitter.com/EW3dIMJfN3
— POLSKA SIATKÓWKA (@PolskaSiatkowka) 24 sierpnia 2022
Zacznijmy od dyrygenta polskiej orkiestry, serbskiego szkoleniowca Nikoli Grbicia. Wielki autorytet. Potwierdzony sukcesami, w tym wygraniem z Zaksą Kędzierzyn-Koźle Ligi Mistrzów. Te człowiek naprawdę wie, o co chodzi w siatkówce.
Pierwszym atakującym jest Bartosz Kurek, internacjonał, kapitan drużyny. Ale także jego zmiennik Łukasz Kaczmarek to nie ułomek, bombardier nieźle grający blokiem. Grbić poznał go dobrze, gdy wygrywali z Zaksą Ligę Mistrzów.
Podobnie jak pierwsza para przyjmujących. Wypadałoby tu zacząć od mistrza świata Aleksandra Śliwki – i to niniejszym czynię – ale jego mniej utytułowany kolega Kamil Semeniuk to wschodząca gwiazda światowej siatkówki. Młody gracz z Kędzierzyna już dziś jest jednym z najlepszych na świecie zawodników na swojej pozycji, a przy tym jest prosty i sympatyczny jak kumpel z sąsiedztwa. Za wspomnianą dwójką stoją: Tomasz Fornal i Grzegorz Kwolek. Powiedzmy to wprost: gdyby nie grali w drużynie mistrzów świata, mogliby być podstawowymi graczami niemal każdej reprezentacji na świecie.
Jeszcze niedawno wydawało się, że na środku niezagrożone są pozycje Mateusza Bieńka i Jakuba Kochanowskiego. Jednak w ostatnim czasie stary lis Karol Kłos i najmniej ograny na poziomie międzynarodowym Mateusz Poręba pokazali się z jak najlepszej strony.
Gdy chodzi o pozycję libero, to oczywiście Paweł Zatorski jest na niej człowiekiem-instytucją. Ale przecież pozostający w jego cieniu Jakub Popiwczak to też znakomity gracz.
Największym znakiem zapytania jest gra rozgrywającego Marcina Janusza. Trudno byłoby powiedzieć, że 28-latek jest zawodnikiem młodym czy niedoświadczonym. W końcu poprowadził Zaksę do zwycięstwa w ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Potrafił zastąpić nie byle kogo, bo samego Benjamina Toniuttiego. Ale bycie pierwszym rozgrywający drużyny broniącej tytułu mistrzowskiego to brzemię nielekkie. Miejmy nadzieję, że Janusz – który odważną decyzją Grbicia zastąpił mistrza świata Fabiana Drzyzgę – udźwignie ten ciężar. Jego zmiennikiem będzie znający już smak mundialowego złota Grzegorz Łomacz.
Powiedzmy jeszcze o wielkim nieobecnym – Wilfredo Leonie. To gracz największego światowego formatu. Trener Grbić uznał jednak, że po operacji nie jest w pełni gotów do gry. Cóż, gdy Wilfredo wchodzi do jakiejkolwiek drużyny, natychmiast zostaje jej liderem. Jest jak Michael Jordan za najlepszych lat – potrafi niemal w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu. Ale trzeba przyznać, że w grze drużynowej, a taką jest siatkówka, może to być zapewne nie słaby, ale czuły punkt.
Kto będzie najsilniejszym rywalem Biało-Czerwonych? Wydaje się, że Francja. Wygrała ostatnio Ligę Narodów, zdobyła w Tokio olimpijskie złoto. Jej siatkówka jest finezyjna. Groźni będą znajdujący się na fali wznoszącej Włosi, tradycyjnie Brazylia oraz Stany Zjednoczone, którym trudno o sukces na wielkiej światowej imprezie, ale przecież grają wspaniale.
Przypomnijmy, że zanim Polacy zdobyli dwa mistrzostwa, po trzy triumfy z rzędu zaliczyli Brazylijczycy, a wcześniej – Włosi. Nie mamy nic przeciwko temu, żeby Biało-Czerwoni kontynuowali tę serię.
W końcu jednak sport to sport. Były już wielkie imprezy (zwłaszcza olimpiady), przed którymi polska reprezentacja grała jak z nut, ale gdy przyszło do rozdawania medali, trzeba się było obejść smakiem.
Jedno jest pewne: czeka nas wiele pasjonujących wieczorów!
Szukaj autorskich relacji z meczów Polaków tuż po ich zakończeniu na naszej stronie oraz na gościowym Facebooku i Twitterze!
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.