70 lat temu, 24 lutego 1953 r., w więzieniu mokotowskim został zamordowany jeden z najodważniejszych żołnierzy AK, gen. August Emil Fieldorf "Nil". "Był symbolem niepodległej Polski" - mówi PAP dr hab. Filip Musiał, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
August Emil Fieldorf urodził się 20 marca 1895 r. w Krakowie. W czasie I wojny światowej walczył w Legionach Polskich oraz wojnie z bolszewikami. Jego zasługi dla polskiej niepodległości nie uszły uwadze stalinowskich oprawców z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W akcie oskarżenia z 1950 r. czytamy: "Wrogość swą do ruchu lewicowego i Związku Radzieckiego Fieldorf August wykazał [] jako dowódca kompanii 1. Pułku Legionów Polskich brał czynny udział w marszu Piłsudskiego na ZSRR".
W międzywojniu Fieldorf dowodził batalionem "Troki" Korpusu Ochrony Pogranicza. Na początku 1938 r. wrócił do armii, obejmując jako podpułkownik dowództwo 51. Pułku Piechoty w Brzeżanach. Przy okazji kolejnych awansów i odznaczeń przez swoich przełożonych był określany jako wybitny oficer.
W cytowanym już akcie oskarżenia funkcjonariusze MBP nie poświęcili wiele miejsca losom generała w początkowym okresie wojny: "Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. Fieldorf August opuścił w walce dowodzony przez siebie pułk i wyjechał śladem innych dygnitarzy sanacyjnych do Węgier". W rzeczywistości dowodzony przez niego pułk osłaniał wycofujące się oddziały, ponosząc straty sięgające 70 proc. stanu. Dowodzący dywizją gen. Stanisław Skwarczyński już 10 września zdecydował się rozwiązać zgrupowanie i pozostawić decyzje o losach pułków ich dowódcom. Ppłk Fieldorf rozkazał przebijanie się niewielkimi grupami. Po wyrwaniu się z okrążenia pod Suścem na Lubelszczyźnie wraz z towarzyszącymi mu oficerami dowiedział się o sowieckiej agresji na Polskę. Wszyscy zdecydowali się na zrzucenie mundurów i dotarcie do Krakowa w celu zdobycia kontaktów z tworzącą się konspiracją. Tam podjęli decyzję o przedarciu się do Francji.
W Paryżu Fieldorf został skierowany do sztabu gen. Kazimierza Sosnkowskiego dowodzącego Związkiem Walki Zbrojnej, gdzie przygotowywał się do misji kurierskiej do Polski. Jego podróż do kraju opóźnił upadek Francji. W drogę wyruszył z Wielkiej Brytanii w lipcu 1940 r. Po powrocie odnalazł zakopany we wrześniu 1939 r. pułkowy sztandar, który przechował się do końca wojny dzięki krakowskim działaczom podziemia.
Przez ponad dwa lata pełnił obowiązki sztabowe w Komendzie Głównej ZWZ i był komendantem ZWZ w Białymstoku. W styczniu 1943 r. został dowódcą Kierownictwa Dywersji. Do swoich oficjalnych pseudonimów dodał wówczas nowy - Nil - na pamiątkę długiej podróży do Polski latem 1940 r.
Inaczej działalność generała widzieli jego oprawcy z MBP: "W myśl polityki rządu londyńskiego i dowództwa AK w połowie 1943 r. Fieldorf August wydał rozkaz do okręgowych oddziałów Kedywu AK, polecający zwalczanie i likwidowanie lewicowych ugrupowań konspiracyjnych, a w szczególności PPR i AL [Armii Ludowej - przyp. PAP] i poszczególnych ich działaczy oraz partyzantów i skoczków radzieckich".
W drugiej połowie 1943 r. w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej płk Fieldorf otrzymał od dowództwa Armii Krajowej zadanie stworzenia organizacji "Niepodległość" pod kryptonimem Nie. Mieli ją organizować najlepsi żołnierze AK oraz przedstawiciele Państwa Podziemnego. Ich pierwszym celem było zerwanie wszystkich dotychczasowych kontaktów konspiracyjnych i wejście w jeszcze głębszą konspirację. Klęska Powstania Warszawskiego zburzyła większość założeń Fieldorfa. Dopiero pod koniec września udało mu się nawiązać kontakty z komendantem AK gen. Tadeuszem Borem-Komorowskim. 28 września 1944 r. został przez gen. Sosnkowskiego awansowany do stopnia generała brygady.
Nowy dowódca AK gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek" napisał w depeszy do Londynu: "Przechodzę do konspiracji rozwijając ją na +Nie+". Organizacja miała stać się następcą AK w walce z nowym okupantem. Wszystkie plany pokrzyżowało przypadkowe aresztowanie Fieldorfa 7 marca 1945 r. Nie został jednak rozpoznany jako dowódca organizacji, o której istnieniu Sowieci wiedzieli już od kilku miesięcy. Przy "Nilu" znaleziono niewielką liczbę dolarów i kawy, co było wystarczające do postawienia mu zarzutu spekulacji. Nie udało się na czas przygotować akcji odbicia generała z więzienia w Rembertowie i 26 marca Fieldorf wraz z dwoma tysiącami innych więźniów znalazł się w transporcie do łagru na Uralu.
27 marca NKWD aresztowało przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. W obliczu paraliżu struktur konspiracyjnych 7 maja 1945 r. gen. Władysław Anders rozwiązał organizację "Nie". NKWD i jej sojusznicy z MBP wciąż poszukiwali tajemniczego generała "Nila". Dla zmylenia przeciwnika w kraju rozpowszechniano plotkę o jego ucieczce do Wielkiej Brytanii.
Generał pracował przy wyrębie lasu. Kilkukrotnie był przenoszony do kolejnych obozów pracy obwodu swierdłowskiego. Tylko kilku współwięźniów znało jego prawdziwą tożsamość. Został uwolniony z powodu pogarszającego się stanu zdrowia, który z punktu widzenia władz łagru czynił generała nieprzydatnym do ciężkiej pracy. Jesienią 1947 r. wrócił do Polski. W punkcie repatriacyjnym na nowej granicy polsko-sowieckiej podał konspiracyjne nazwisko - Walenty Gdanicki. Najbliżsi przyjaciele radzili mu wyjazd wraz z rodziną do Wielkiej Brytanii. Fieldorf odrzucał te sugestie. Schorowany i pozbawiony sił do dalszej walki postanowił się ujawnić i poprosić o przeniesienie w stan spoczynku. Niemal natychmiast komunistyczna bezpieka rozpoczęła jego inwigilację. Komuniści przypuszczali, że Fieldorf wciąż jest ważną postacią podziemia.
10 listopada 1950 r. został aresztowany, gdy wychodził z jednego z urzędów w Łodzi, do którego wezwano go pod pretekstem dopełnienia formalności związanych z ujawnieniem. Właściwie od razu przewieziono go do aresztu MBP przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Śledztwu przewodzili znany z sadyzmu wobec oskarżonych płk Józef Światło oraz prokurator Helena Wolińska. Uzasadniając aresztowanie, sięgnęli po paragraf, dzięki któremu sąd mógł wydać wyrok śmierci. Podstawą oskarżenia był wydany przez PKWN dekret "o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego". Fieldorf miał "iść na rękę" niemieckim okupantom, zwalczając organizacje komunistyczne. Jak zauważył w rozmowie z PAP dr hab. Filip Musiał, dyrektor warszawskiego Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, celem komunistów było zniszczenie ludzi, którzy byli symbolami niepodległej Polski. "Jeśli chcemy zniszczyć to, co wiązało się z tradycją niepodległego, suwerennego państwa i w to miejsce wprowadzić własną tradycję narzuconą z Moskwy, należy zniszczyć także symbole dumnej Polski. W takich kategoriach powinniśmy patrzeć na działania komunistów wobec gen. Fieldorfa +Nila+. Był on symbolem niezłomnego ducha polskiego, który sprawił, że powróciliśmy na mapę Europy po latach zaborów; dowiódł, że potrafimy się przeciwstawiać bolszewikom w ich marszu na Europę i budował wielki fenomen Polskiego Państwa Podziemnego" - podkreślił dyrektor Musiał.
Fieldorf zaprzeczał stawianym mu zarzutom. Metodą stosowaną dla złamania jego woli była "propozycja" wydania odezwy do innych oficerów AK, która miała ich zachęcać do ujawnienia się i zaufania komunistycznym władzom. "Nil" odmówił. W odpowiedzi funkcjonariusze stwierdzili, że odezwa i tak zostanie opublikowana bez jego zgody. Riposta Fieldorfa zszokowała przedstawicieli MBP. Generał powiedział, że przewidując aresztowanie, poinformował swoich przyjaciół, że wszelkie ogłaszane pod jego nazwiskiem dokumenty będą sfałszowane. Był to moment, w którym zapadł faktyczny wyrok na "Nila", wygłoszony słowami przesłuchującego go w celi śmierci oficera bezpieki: "Jeśli tak, to między nami wszystko skończone. Nie skorzystaliście z niesamowitej okazji. Za prawie nic mogliście uratować życie. Teraz już nam nie jesteście potrzebni. Pożałujecie. Będziecie wisieć".
Przydzielony mu przez reżim obrońca mecenas Jerzy Mehring zwrócił się do jego żony: "Pani mąż to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że nie jest po naszej stronie". Jego towarzysze z celi mokotowskiego aresztu wspominali: "Bywały dni, kiedy na podstawie swojej absolutnej niewinności w stosunku do stawianych zarzutów gen. +Nil+ przewidywał swoje uwolnienie, wszak mimo wszystko znajdował się wśród Polaków, którzy znali jego prawdziwą, nieskazitelną, bohaterską działalność okupacyjną. [] Następowały jednak i ciężkie chwile, kiedy mocując się sam ze sobą, przeciwstawiał swoją nieskazitelną przeszłość zarzutom stawianym przez organa śledcze, a znając dogłębnie metody NKWD, przeniesione żywcem na teren Polski, popadał w wątpliwość i bezsilność wobec metod stosowanego fałszu, zakłamania i przeinaczenia faktów. [] Gnębiły go potwarze, zarzuty druzgocące jego honor żołnierski i nade wszystko bezsilność".
16 kwietnia 1952 r. po trwającej osiem godzin rozprawie zapadł wyrok skazujący Fieldorfa na śmierć. W kolejnych miesiącach składane przez generała wnioski o rewizję sprawy i prośby rodziny o złagodzenie wyroku zostały odrzucone przez komunistyczne władze.
24 lutego 1953 r. wykonano wyrok. "Zachowała się relacja prokuratora Witolda Gatnera, który był obecny przy wykonaniu wyroku śmierci. Jego relacja pokazuje generała jako człowieka niezłomnego, który przed wykonaniem wyroku zachował spokój i czekał na ten moment. Mamy więc do czynienia z człowiekiem, który był uosobieniem wszystkich pięknych cech, które chcielibyśmy, aby mieli oficerowie Wojska Polskiego, był kimś, kto w trakcie jednego ze swoich ostatnich widzeń z żoną przekazał jej, aby nie prosiła w jego imieniu o łaskę. Działając przez całe życie na rzecz niepodległości Polski, zdawał sobie sprawę, że lepiej stracić życie, niż pójść na jakikolwiek układ z komunistami, który mógłby przekreślić wielki dorobek, który budował" - wskazał dr hab. Musiał.
W 2017 r. w zlikwidowanym więzieniu mokotowskim odkryto szczątki szubienicy, na której prawdopodobnie został zamordowany generał. Nieznane jest miejsce pochówku jego zwłok. Funkcjonariusze reżimu odpowiedzialni za ten mord sądowy nigdy nie ponieśli kary za popełnione przestępstwa - mimo podejmowanych po 1989 r. prób pociągnięcia ich do odpowiedzialności.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.