"Przed śmiercią ks. Blachnicki miał już pewność, że Gontarczykowie są agentami. Nie wiadomo, co się stało z 2 mln dolarów, które miał dostać na swoją działalność. Jako przewodniczący Kolegium IPN w 2005 r. złożyłem wniosek o zbadanie wersji o otruciu księdza i przeprowadzenie śledztwa" - powiedział PAP historyk i dziennikarz dr Andrzej Grajewski.
"Bezpieka interesowała się ks. Franciszkiem Blachnickim od początku jego kapłaństwa. Pierwszy ślad inwigilacji pochodzi z połowy lat 50. ubiegłego wieku. Są to donosy na niego, gdy jako młody ksiądz wystąpił przeciwko pomysłowi popieranego przez komunistyczną władzę wikariusza kapitulnego diecezji katowickiej ks. Jana Piskorza dotyczącemu zwołania nielegalnego synodu, który zagrażał jedności Kościoła na Śląsku. W 1957 r. ks. Blachnicki utworzył Krucjatę Trzeźwości, która łączyła zasady katolickiego ruchu abstynenckiego z ruchem maryjnym. Bezpieka zauważyła ogromny sukces tego ruchu, dlatego w 1959 r. założyła na niego sprawę o kryptonimie Zawada. Dziś możemy stwierdzić, że ks. Blachnicki zawsze zawadzał komunistycznej władzy" - powiedział PAP historyk i dziennikarz dr Andrzej Grajewski, redaktor "Gościa Niedzielnego".
"SB prowadziła inwigilację duchownego na każdym etapie jego życia i działalności: gdy w Katowicach tworzył Krucjatę Trzeźwości, gdy studiował i pracował na KUL w Lublinie, oraz w Krościenku, gdzie budował ruch oazowy, i wreszcie na emigracji" - dodał.
Krucjata Trzeźwości, liczący ok. 100 tys. osób ruch społeczny, nie uszła uwadze władz komunistycznych, podobnie jak Oaza Dzieci Bożych, pierwsza duszpasterska działalność skierowana do młodzieży. Inicjatywa wychowania młodych ludzi w duchu wiary katolickiej, a także idea krzewienia trzeźwości poza strukturami i instytucjami państwa nie była akceptowana przez władze PRL. Na początku lat 60. komuniści zaostrzyli walkę z Kościołem, uderzono w Krucjatę Trzeźwości.
W marcu 1961 r. ks. Franciszek został aresztowany za "szkalowanie władzy" i osadzony na cztery miesiące w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej 10a.
"To, że w PRL ks. Blachnicki trafił do celi tego samego więzienia, w którym wiosną 1942 r. oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci skazany przez Niemców, jest bardzo wymowne i symboliczne" - podkreślił dr Grajewski. Po czterech miesiącach kapłan opuścił mury dawnego pruskiego więzienia.
Agenci lubelskiej SB inwigilowali duchownego podczas jego studiów i pracy na KUL. Otaczała go agentura werbowana zarówno wśród osób świeckich, jak i kapłanów z jego otoczenia. Działania bezpieki nasiliły się, gdy 31 października 1964 r. zakupił parter domu przy ul. Jagiellońskiej 100 na Kopiej Górce. W sierpniu 1965 r. duchowny dokupił drewniany dom z przyległą działką. Krościenko nad Dunajcem stało się centrum ruchu oazowego znanym w całej Polsce.
"W stosunku do ks. Blachnickiego SB zastosowała po raz pierwszy na tak dużą skalę działania dezinformacyjne. Bezpieka rozsyłała do biskupów »Samoobronę wiary«, czasopismo wydawane przez Grupę »D« MSW, które sugerowało, że duchowny odszedł od Kościoła katolickiego i zbliżył się do ruchu zielonoświątkowego tak bardzo, że otarł się już niemal o herezję. Reakcje były różne, bo w episkopacie ksiądz nie miał zbyt wielu przyjaciół. Gdyby nie wsparcie kard. Karola Wojtyły, działania duchownego zostałyby być może zablokowane przez nieprzychylnych mu hierarchów" - wskazał dr Grajewski, dodając, że działania dezinformacyjne nasiliły się po sierpniu 1980 r.
"SB odnotowała wystąpienie ks. Blachnickiego na podsumowaniu letnich rekolekcji oazowych we wrześniu 1980 r. Krytycznie ocenił w nim m.in. postawę episkopatu w trakcie sierpniowych strajków. Zaapelował, aby animatorzy oazowi angażowali się w +Solidarność+. Wtedy bezpieka przekazała do rąk kard. Stefana Wyszyńskiego list, jaki rzekomo ks. Blachnicki napisał do biskupa przemyskiego Ignacego Tokarczuka za pośrednictwem kogoś z najbliższego otoczenia Prymasa Polski. Prymas, oburzony tonem tego sfałszowanego listu, wystosował pismo do bp. Tadeusza Błaszkiewicza, opiekuna ruchu oazowego i biskupa pomocniczego diecezji przemyskiej, w którym bardzo negatywnie oceniał działalność ks. Blachnickiego. Takich przykładów wyrafinowanych działań, mających skłócić ks. Franciszka z władzami kościelnymi, było dużo. Np. w kurii katowickiej agentura SB przekazywała bp. Herbertowi Bednorzowi spreparowane materiały, po to by wywołać w nim negatywne reakcje wobec. ks. Blachnickiego" - wyjaśnił badacz.
Ostatnie lata życia ks. Blachnicki spędził na emigracji. Trzy dni przed ogłoszeniem stanu wojennego znalazł się w Rzymie. Wówczas SB spreparowała negatywną opinię Jana Pawła II o duchownym. W marcu 1982 r. twórca ruchu oazowego znalazł się w polskim Marianum w Carlsbergu (RFN). Tworzył tam Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów i Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło-Życie.
"Ponad wszelką wątpliwość inwigilacja księdza przez agenturę SB, a niewykluczone, że i przez służby innych krajów, np. enerdowską STASI, zaczęła się, zanim w 1984 r. w Carlsbergu pojawili się agenci wywiadu PRL - Jolanta i Andrzej Gontarczykowie. Dwa lata wcześniej, w maju 1982 r., w niewyjaśnionych okolicznościach celnicy NRD zatrzymali wysłaną przez księdza ciężarówkę z darami dla Polski. Podczas rewizji znaleziono w niej m.in. nielegalne wydawnictwa z Carlsbergu" - tłumaczył Grajewski, dodając, że wiele wątków sprzed 1984 r. wymaga jeszcze zbadania. "Warto także wspomnieć, że 28 lutego 1983 r. Naczelna Wojskowa Prokuratura w Warszawie wydała postanowienie o przedstawieniu ks. Blachnickiemu zarzutów działania na szkodę interesów PRL, a więc przestępstwa mogącego być ocenianego jako zdrada kraju" - przypomniał.
"Według planów wywiadu PRL małżeństwo Gontarczyków, jako tzw. nielegałowe, miało zbierać informacje wywiadowcze w środowisku chadeckiej międzynarodówki, jednak poznało ks. Blachnickiego, który zaprosił ich do Carlsbergu. Wzbudzali jego zaufanie - uchodzili za działaczy «Solidarności». Istotny był również fakt, że opowiadali księdzu, że przeszli duchowe nawrócenie, to zapewne dodatkowo przekonało go do nich. Mieli dobrą, uwiarygodniającą ich legendę. Do ich obsługi skierowano oficera - rezydenta wywiadu PRL z Austrii. Spotykali się z nim w Salzburgu lub w Jugosławii" - zwrócił uwagę dr Grajewski.
W Carlsbergu ks. Blachnicki wyleasingował maszyny drukarskie i zorganizował drukarnię – Maximilianum, która miała finansować się z druku książek dla Polski i innych krajów komunistycznych. Kierowanie nią powierzył Andrzejowi Gontarczykowi, któremu ufał. Jednak kierowana przez agenta I Departamentu (wywiad) drukarnia nie przynosiła oczekiwanych dochodów. Około 1986 r. do środowisk emigracyjnych dotarła pierwsza informacja, że Gontarczykowie byli zwerbowanymi już w latach 70. współpracownikami SB z Łodzi. Przeciek pochodził z archiwum SB. Działacz +Solidarności Walczącej+ w RFN, Andrzej Wirga, w lutym 1987 r. przekazał księdzu informację o przeszłości małżeństwa, lecz duchowny początkowo nie dał wiary ostrzeżeniom. W tym czasie Gontarczykami interesował się już niemiecki kontrwywiad Bundesamt für Verfassungsschutz (BfV), podejrzewajac ich o działalność szpiegowską.
"Tuż przed śmiercią ksiądz miał już pewność, że Gontarczykowie są agentami. Wieczorem 26 lutego w rozmowie z Gizelą Skop oraz Zuzanną Podlewską, które były z nim od początku jego działalności w ruchu oazowym, powiedział, że Gontarczykowie «wykończyli Maximilianum». Następnego dnia rano ksiądz odbył rozmowę z Gontarczykiem, po której wrócił wzburzony do domu. Zmarł, gdy położył się, by odpocząć po obiedzie. Doktor Reiner Fritsch przyjechał, aby go ratować, ale nastąpił zgon. Lekarz nie zlecił jednak wykonania autopsji. Za przyczynę zgonu uznał zator płuc. Taka wersja obowiązywała do wczoraj. Według relacji świadków na ustach zmarłego była widoczna piana - objaw typowy dla otrucia" - wyjaśnił dr Grajewski.
"Z ustaleń dr. Roberta Derewendy z IPN wynika, że pod koniec lutego 1987 r. na konto bankowe Carlsbergu miała trafić kwota dwóch milionów dolarów" - dodał. "Albo Gontarczykowie je zdefraudowali, albo nigdy nie wpłynęły na konto. Na pewno pieniądze nie znalazły się na koncie Carlsbergu, nawet już po śmierci duchownego" – zaznaczył dr Grajewski. "Wiele wskazuje na to, że śmierć księdza nastąpiła tuż przed momentem, gdy właśnie miały się skończyć jego problemy finansowe" – zauważył.
Podczas śledztwa w 1987 r. niemiecka prokuratura potwierdziła, że bankructwo drukarni było wynikiem sabotażu.
"Wystarczyło np. źle ustawić parametry druku, by cała partia książek poszła na przemiał, a drukarnia zarządzana przez Gontarczyka splajtowała" - wskazał dr Grajewski.
"Wiosną 1988 r. Gontarczykowie przez Austrię, Jugosławię i Węgry wrócili do Polski. Tam udzielali wywiadów szkalujących zmarłego ks. Blachnickiego. Resort otoczył ich opieką. Otrzymali duże mieszkanie. W III RP Jolanta Gontarczyk należała do SLD. Była aktywna, współpracowała m.in. z szefową Kancelarii Prezydenta i przewodniczącą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danutą Waniek. W 2004 r. - w okresie rządów Leszka Millera - pracowała na stanowisku zastępcy dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w MSWiA. Kierowała pracami Zespołu ds. Koordynacji Strategii Antykorupcyjnej" – przypomniał badacz.
"Gdy pierwszy opublikowałem w «Gościu Niedzielnym» artykuł o jej pobycie w Carlsbergu, zwolniono ją. Środowisko SLD jednak nie odcięło się od niej. Stanęła na czele Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum, które do dziś współpracuje z warszawskim ratuszem i otrzymuje miejskie dotacje. Obecnie Jolanta Gontarczyk posługuje się nazwiskiem Lange i jest wiceprezesem tej organizacji" – wyjaśnił.
"Jako pierwszy przewodniczący Kolegium IPN w 2005 r. złożyłem na ręce prof. Witolda Kuleszy, ówczesnego szefa pionu ścigania IPN, wniosek o zbadanie wersji o otruciu księdza i przeprowadzenie śledztwa. Zainicjowałem je właśnie po relacjach o pianie na ustach zmarłego" – podkreślił dr Grajewski.
Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 r. w Rybniku. Jako żołnierz WP walczył z Niemcami we wrześniu 1939 r. Trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. W marcu 1942 r. skazany na karę śmierci za działalność konspiracyjną przeciw hitlerowskiej Rzeszy. Oczekując na wykonanie kary, 17 czerwca 1942 r. przeżył nieoczekiwane nawrócenie. Ostatecznie został ułaskawiony i skazany na więzienie. Do kwietnia 1945 r. przebywał w obozach i więzieniach w Raciborzu, Rawiczu, Boergermoor, Zwickau i Lengenfeld (KL Floessenburg).
Po wojnie wstąpił do Śląskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Święcenia przyjął w 1950 r. Był założycielem i duchowym ojcem Ruchu Światło-Życie – jednego z ruchów odnowy Kościoła według nauczania Soboru Watykańskiego II, działającego dziś w ponad 30 krajach – oraz wspólnoty życia konsekrowanego Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. Inicjator Krucjaty Wstrzemięźliwości, założyciel Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów oraz Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji Światło-Życie, gdzie osiadł w 1982 r. w ośrodku polskim Marianum w niemieckim Carlsbergu. Zmarł 27 lutego 1987 r.
Do sprawy śmierci kapłana powrócono w marcu 2005 r. Pierwsze dochodzenie Pionu Śledczego IPN w tej sprawie umorzono w lipcu 2006 r. z uwagi na brak przesłanek dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Pod koniec kwietnia 2020 r. katowicki oddział IPN podjął decyzję o ponownym wszczęciu postępowania dotyczącego śmierci duchownego.
14 marca br. minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował, że prowadzone śledztwo wykazało, że ks. Blachnicki został otruty.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.