O szczegółach pożaru i akcji ratownicznej w kompleksie klarysek w Kłodzku mówi "Gościowi Niedzielnemu" ksieni klasztoru matka Rafaela Sosnowska.
To się stało w Wielką Niedzielę. Siostry zwykle o 17.30 zaczynają nieszpory, ale tego dnia dzwonek zadzwonił trochę wcześniej – o godz. 17.10 – żeby wspólnota zdążyła wcześniej odmówić nowennę do Bożego Miłosierdzia.
Ksieni klasztoru była wtedy w kancelarii. Wyszła do kaplicy, zamykając za sobą drzwi. Sześć minut później w klasztorze włączył się alarm przeciwpożarowy. Dwie siostry wyszły z kaplicy, żeby sprawdzić, co się stało. Nieraz bowiem zdarzało się, że bardzo wrażliwe czujki reagowały na jakiś pyłek czy obecność owada. Potem modlitwę opuściły kolejne dwie klaryski, a w końcu także sama przełożona, które stwierdziła, że skoro siostry nie wracają, to coś poważnego musiało się stać.
– Pobiegłam do góry. Zobaczyłam, co się dzieje. Zawołałam: "Jezus, Maria!" – wspomina ksieni.
"Spokojnie, straż już zawiadomiona" – uspokajały siostry, przytulając ksienię.
Jak mówi matka Rafaela, specjaliści powiedzieli potem, że pożar był spowodowany wybuchem zasilacza do laptopa w kancelarii. – Gdyby nie to, że modlitwa była ciut wcześniej niż zwykle, to być może nie wyszłabym już z tego pokoju – mówi przełożona klarysek.
- Zrządzeniem Opatrzności przeszłyśmy przeszkolenie przeciwpożarowe pod kierunkiem pracowników firmy „Atomstem”, która zainstalowała system alarmowy przeciwpożarowy. Bardzo dużo dało nam obejrzenie filmów instruujących, jak należy się zachować w razie pożaru - mówi matka Rafaela.
Strażacka profilaktyka okazała się być na wagę złota. Zaalarmowane siostry wiedziały, jak się zachować. Sprawdzały, czy klamki nie są gorące (to by świadczyło o tym, że pożar po drugiej stronie drzwi szaleje tak, że nie wolno ich już otwierać). Sprawnie użyły gaśnic proszkowych. Jedna z nich ruszyła do bramy, by ją otworzyć nadjeżdżającym strażakom.
Klasztor napełniał się gryzącym dymem, ale poinstruowane wcześniej zakonnice wiedziały dokładnie, ile osób przebywa w budynku i gdzie się znajdują (wszystkie były razem, z wyjątkiem 98-letniej seniorki). Akcję utrudniała ciasna, zabytkowa zabudowa, która uniemożliwia wjazd wozów strażackich do wnętrza klasztornego kompleksu.
– Strażacy mówili nam potem, że pomogło im, że nie było żadnej paniki. Siostry bardzo dobrze zdały egzamin – mówi ksieni.
O godz. 23.00 siostry spotkały się w jadalni. Wymieniały się informacjami. – To były same fakty. Emocje puściły dopiero następnego dnia. Od tego czasu dużo rozmawiamy. Mówimy, co czułyśmy. Słuchamy siebie nawzajem – mówi matka Rafaela.
Od tamtego wieczoru zaczęły dzwonić telefony, przychodzić SMS-y. Miejscowy dziekan, franciszkanie, mnóstwo świeckich – wszyscy chcieli pomóc, pytali, co mogą zrobić. Z apteki przewieziono syropy na podrażnione dymem gardła (resztki gryzącego dymu nadal dają się siostrom we znaki). Optyka poprosiły o okulary.
– To było takie piękne. W nocy, gdy wróciłam do swojej celi wciąż odbierałam telefony i wiadomości od ludzi wyrażających współczucie i ofiarujących pomoc. Płakałam ze wzruszenia i bezsilności. Tak wielu ludzi było z nami, myślało o nas. To było rozrzewniające – mówi wzruszona matka Rafaela i zapewnia, że siostry modlą się wszystkich za swoich dobroczyńców.
Kłodzkie klaryski prawdopodobnie będą jeszcze potrzebowały pomocy. Ogień strawił jedno pomieszczenie, ale wysoka temperatura i dym spowodowały też straty w przyległych korytarzach. Remont ścian i instalacji przeciwpożarowej nie będzie tani. Klasztor był ubezpieczony, jednak siostry spodziewają się, że konieczne wydatki, m.in. na ekspertyzy wymagane w przypadku remontu w zabytkowych pomieszczeniach mogą być wyższe niż odszkodowanie. Dopiero za około dwa tygodnie dowiedzą się, ile otrzymają od ubezpieczyciela. Nie czekając na to, ruszyła zainicjowana nawet nie przez siostry, a przez lokalną społeczność internetowa zbiórka środków. Matka Rafaela obiecuje, że siostry dokładnie rozliczą się z każdego ofiarowanego im grosza.
– To hiobowy czas, ale wierzymy w Zmartwychwstanie – mówi ksieni kłodzkich klarysek.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.