Nic nie dzieje się przypadkiem. Nad wszystkim czuwa Wielki Reżyser. Czuwa nawet w drobiazgach, tym bardziej w wielkich i trudnych sprawach. Byle tylko aktorzy tego boskiego spektaklu słuchali, co mówi i jakie znaki daje.
Okolica opleciona siecią szlaków turystycznych. Oo, panie idą do Świeradowa! Panie przystanęły, trochę śmiechu. „Skąd pan wie?” W takim miejscu, z takim ekwipunkiem! A poza tym okna mojego mieszkania wychodzą na Główny Sudecki. Profesor Orłowicz się kłania! Trochę pogadaliśmy, wpisałem się do ich książeczek, na drogę zostawiłem moje dwujęzyczne reportaże «Wędrówki pograniczem». Jeden egzemplarz – bo to już resztki nakładu. Spotkanie przypadkowe, pewnie więcej się nie zobaczymy, ale to spotkanie wyzwoliło tyle radości. Przypadkowe? Ponoć przypadków nie ma…
Kogo to nie można spotkać na szlaku… Na przykład pana Tadzia. Ale on nie turystycznie, taka jego praca leśno-górska. Bo las rośnie, woda w potokach i w kranach płynie, mostki ponaprawiać trzeba, po wichurze porządek zrobić się należy. No i przypadkiem coś w ludzkim świecie zauważyć można. Okiem, uchem… Tym razem było uchem. „…święta Mario, Matko Boża módl się za nami…” Różaniec odmawiali. Półgłosem. Młodzi we dwoje szli leśną drogą. Tacy też są. Ale tak na ogół to u nas dziko się robi – powiada pan Tadzio.
Pan Tadzio pojechał w swoją stronę, my (to znaczy mój pies i ja) poszliśmy w swoją. A ten mój pies… Wielki, czarny labrador. Na spacerach stroju zwanego duchownym nie stosuję. A ów pies, wcielenie uniwersalnej przyjaźni, jest wystarczającym, lokalnym wyróżnikiem. Babcia pyta Krzyśka, jak wrócił ze szkoły: „Spotkałeś i pozdrowiłeś księdza?” Mały marszczy czoło (wiem od babci) i zastanawia się chwilę. „Aa! Ten pan, co z niedźwiedziem chodzi? Pozdrowiłem, pozdrowiłem”. Nie tylko ten mały, wszyscy pozdrawiają, nawet ci z „czwartej brygady”, starając się przez chwilę utrzymać w pionie. Zaś kilkuletnia Łucja nawet gdyby mnie nie zauważyła, to psa widzi z daleka i woła go po imieniu. Ku jego uciesze.
A ja się zastanawiam, czy te różne oznaki, nawet śladowe, są ewangelizacją… Oczywiście nie tą pierwszoplanową, sięgającą sedna wiary i otwarcia się na jej skarbiec. Pewnie to tylko preewangelizacja, a być może dalekie przygotowanie do niej. I nie tylko „pan z niedźwiedziem” może być jej narzędziem, ale każdy chrześcijanin, który oznak swej wiary a także nadziei z niej płynącej nie ukrywa. A miłość? Wielkie słowo. Wiem, że zbyt wielkich słów nie lubimy, wydają się podejrzane. Wobec tego zostawmy na boku Miłość przez duże „M”, a powiedzmy, że chodzi o takie zwyczajne, czasem tylko półgłosem – jak owe „zdrowaśki” w drodze – wypowiedziane słowa bądź gesty. Ktoś może nie zauważyć, może i zlekceważyć, pobłażliwie się uśmiechnąć… Ale choćby jeden na stu dostrzegł i mocniej mu serce zabiło, to już coś znaczy. Spotkanie na szlaku było przypadkowe, więcej się nie zobaczymy, ale tych kilka minut wyzwoliło tyle radości.
Takie rzeczy nie dzieją się jednak przypadkiem. Jestem przekonany, że nad wszystkim czuwa Wielki Reżyser. Czuwa nawet w drobiazgach, tym bardziej w wielkich i trudnych sprawach. Byle tylko aktorzy tego boskiego spektaklu słuchali, co mówi i jakie znaki daje. A przekazicielem Jego słów i znaków może być każdy spotkany w drodze. Już nie na sudeckim, ale na Wielkim Szlaku przez Ziemię. I każdy może stać się znakiem dla innych. Choćby tylko zdrowaśki zmawiał półgłosem. A najlepiej, gdyby nie był w tym sam. Gdy na ostatniej wieczerzy Jezus mówił o potrzebie świadectwa, liczby mnogiej użył: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku” (J 15, 26n).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.