Autonomia Palestyńska poinformowała w poniedziałek, że nie będzie w stanie po raz pierwszy od roku 2007 wypłacić w maju pensji pracownikom z powodu decyzji Izraela, który zawiesił w ubiegłym tygodniu przekazywanie funduszy władzom palestyńskim.
Premier palestyński Salam Fajad oświadczył, że decyzja Izraela stawia władze w Ramallah w "bardzo trudnej" sytuacji finansowej. Powiedział, że władze palestyńskie od połowy roku 2007 wypłacały dotychczas wynagrodzenia swym 150 000 pracowników 5. dnia każdego miesiąca. "Mamy 9. dzień i nie byliśmy w stanie sprostać zobowiązaniom" - dodał.
W ubiegłym tygodniu Izrael ogłosił, że zawiesza przekazywanie funduszy Autonomii Palestyńskiej, co jest konsekwencją krytykowanego przez Izrael porozumienia zawartego przez dwa rywalizujące palestyńskie ugrupowania: Fatah prezydenta Mahmuda Abbasa i radykalny Hamas. Przekazywanie należności podatkowych zapewnia Abbasowi, który faktycznie sprawuje władzę tylko na Zachodnim Brzegu Jordanu, równowartość 1-1,4 mld dolarów rocznie, czyli dwie trzecie całego budżetu.
O stworzeniu "trudnych warunków" mówił w radiu wojskowym minister obrony Izraela Ehud Barak.Stwierdził on, że Izrael będzie musiał "stworzyć trudne warunki Hamasowi, rządowi (palestyńskiemu) i Autonomii Palestyńskiej". Porozumienie pojednawcze może mieć pozytywne skutki, "jeśli rząd (palestyński), który zostanie utworzony, zaakceptuje warunki Kwartetu Bliskowschodniego, uznając Izrael", a także "jeśli uzna porozumienia zawarte w przeszłości i będzie działał przeciwko przemocy" - mówił Barak. W skład Kwartetu Bliskowschodniego wchodzą USA, UE, ONZ i Rosja. "Jeśli Hamas zaakceptuje te zasady i podejmie odpowiednie działania, nie będzie on już tą samą organizacją. Nie wierzę, że do tego dojdzie, ale należy przedstawić te wymagania" - dodał minister obrony.
Prezydent Izraela Szimon Peres uznał natomiast, że prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas pozostaje partnerem w bliskowschodnim procesie pokojowym pomimo podpisanego przez jego umiarkowaną partię, Fatah, paktu o pojednaniu z radykalnym Hamasem. "Krytykowałem Abbasa za porozumienie" z Hamasem podpisane w zeszłym tygodniu, "ale nie zwalnia mnie to z konieczności prowadzenia z nim rozmów. Nie zamierzam odwracać się plecami do obozu (ludzi dążących do osiągnięcia) pokoju, nawet jeśli go krytykuję" - powiedział Peres w wywiadzie opublikowanym w anglojęzycznym dzienniku "Jerusalem Post". Ukazał się on w poniedziałek, w przeddzień 63. rocznicy powstania Izraela. Zdaniem prezydenta tego kraju, Abbas "absolutnie" pozostaje partnerem Izraela, ponieważ "chce prowadzić z nim negocjacje pokojowe (...), sprzeciwia się przemocy i chce pokoju".
Peres powtórzył, że popiera utworzenie państwa palestyńskiego, pod warunkiem, że Palestyńczycy "uznają izraelskie potrzeby w zakresie bezpieczeństwa". Skrytykował jednak plany Abbasa dotyczące uzyskania międzynarodowego uznania niepodległego państwa palestyńskiego na forum ONZ, co ma nastąpić we wrześniu br. Według Peresa, zwrócenie się do ONZ "wyłącznie z deklaracją państwowości, bez udzielenia odpowiedzi na obawy Izraela dotyczące bezpieczeństwa, będzie oznaczało kontynuację konfliktu, a nie jego zakończenie".
W minioną środę w Kairze prezydent Abbas, będący jednocześnie przywódcą Fatahu, i szef Hamasu Chaled Meszal ogłosili przełomowy pakt o pojednaniu między Palestyńczykami, kończący czteroletni okres podziałów. Dzień wcześniej przedstawiciele 13 partii palestyńskich, w tym Fatahu i Hamasu, podpisali porozumienie o utworzeniu tymczasowego rządu jedności narodowej, który powinien sprawować władzę do czasu wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Mają one być przeprowadzone w ciągu roku.
Po podpisaniu 27 kwietnia wstępnego porozumienia przez Hamas i Fatah premier Izraela Benjamin Netanjahu ocenił, że Autonomia Palestyńska musi wybrać między pokojem z Izraelem a pokojem z Hamasem. Samo porozumienie nazwał potężnym ciosem dla pokoju i wielkim zwycięstwem terroryzmu
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.