Miesiąc po krwawych starciach na Wybrzeżu Kości Słoniowej niewiele się zmieniło. Cały naród żyje w strachu. Firmy zawiesiły działalność, szkoły pozamykano. Placówka misyjna w Duékoué wciąż jest przepełniona.
Zwycięstwo nowego prezydenta, Ouattary nad poprzednikiem, prezydentem Gbabgo położyło kres konfliktowi zbrojnemu pomiędzy wrogimi frakcjami i rozpoczęło proces politycznej stabilizacji kraju, ale ludność ciągle boi się odwetów i ataków. Ostatnie dni konfliktu doprowadziły do głębokiego podziału pomiędzy zwolennikami obu prezydentów.
Wskutek strachu i bierności społeczności międzynarodowej jeszcze około 30 tys. osób przebywa na placówce salezjańskiej „Święta Teresa od Dzieciątka Jezus”, chociaż ta jest w stanie pomieścić, na stojąco, najwyżej 8.000 osób. Wielu ludzi straciło domy w czasie starć. Nie mają gdzie wrócić, więc pozostają na misji. Ci, którzy mają jeszcze domy, w ciągu dnia wracają do nich, a wieczorem przychodzą na nocleg do salezjanów z obawy, że w nocy mogą zostać zaatakowani.
Salezjanie wyszli z apelem do organizacji międzynarodowych o zbudowanie obozu dla uchodźców. Byłaby to szansa na zapewnienie minimalnych warunków higienicznych przebywającym na placówce 30 tys. ludzi. Na razie obozu nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Na placówce w Duékoué znajduje się obecnie tylko dwóch salezjanów. Nie są oni w stanie sprostać ogromnym potrzebom wszystkich ludzi.
W Abidżanie, stolicy, sytuacja powoli stabilizuje się. Niektóre zajęcia z młodzieżą wznowiono, chociaż prowadzi się je w zwolnionym tempie. Strach jest uczuciem najbardziej rozpowszechnionym wśród ludności. Pozostaje obawa, że lada moment może dojść do ponownych walk i rzezi.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.