Reklama

Motywacje

Bywały pary zakochanych. On przyjechał dla niej, ona dla niego. Fajnie było patrzeć.

Reklama

Na wakacyjnych rekolekcjach różne przytrafiały się kwiatki. Taki na przykład Grzybek. Miał problemy z alkoholem i narkotykami. Przyprowadziła go mama święcie przekonana, że wyjazd na wakacje tylko przypieczętuje skuteczną terapię poprzednich rekolekcji. Ponieważ z chłopaka nie dało wyciągnąć się ani słowa, bo na każde pytanie natychmiast odpowiadała nadopiekuńcza mamuśka, po paru minutach wiedziałem, że sprawy wyglądają inaczej. Rzeczywiście. Z poprzedniego ośrodka nie został odesłany jako wyleczony, ale go wyrzucono, a na kolejny wyjazd zgodził się dla świętego spokoju. To miała być dwutygodniowa przerwa w życiorysie z nadzieją na jakieś ciekawe wyskoki. Świętego spokoju to on nie miał, do przodu też jakoś nie udało się z nim posunąć, ale coś mu tam zaświtało, bo za rok przyszedł do mnie sam. Postanowiliśmy go zabrać, chociaż przez ten czas nie uczestniczył w życiu wspólnoty. Pobyt był na tyle owocny, że wyjechał z konkretnymi postanowieniami i planem. Jeśli dziś czyta ten tekst – co jest bardzo prawdopodobne – zapewne uśmiecha się pod nosem i zastanawia co by było, gdyby spotkał się z odmową.

Albo taki Paweł. Zakała szkoły. Zagrożony z siedmiu przedmiotów z perspektywą utraty praktyk. Pierwszy raz zjawił się na plebanii jakoś przed północą. Wystraszony i  przejęty. Co jak na kogoś potrafiącego rzucać doniczkami z kwiatami podczas lekcji było dziwne. Następnego dnia musiałem przekonać kilku nauczycieli. Kolejną wizytę złożył w całkiem przyzwoitej porze. Zadeklarował chęć wyjazdu na wakacje. Ty – powiedziałem zdumiony – przecież nie wytrzymasz tam nawet jednej godziny. Wytrzymał. Przez kilka dni do nikogo się nie odzywał. Chodził zawsze na końcu i myślał. Aż wreszcie coś wymyślił.

Bywały pary zakochanych. On przyjechał dla niej, ona dla niego. Fajnie było patrzeć. Jedna ze stron nie ma najmniejszej ochoty uczestniczenia w zajęciach, druga ciągnie za rękę. Gorzej ze spotkaniami w małych grupach, bo te nie były koedukacyjne. Ciekawe świadectwa mówili na zakończenie. Jak to Pan Bóg posłużył się piękną ludzką miłością, by oni mogli odkryć miłość jeszcze piękniejszą – Boga do człowieka. I że ta miłość wcale nie jest kamieniem, wrzuconym między tryby dobrze funkcjonującej maszyny.

Jak widać te różne, całkiem przyziemne i na pozór mało religijne motywacje wcale Panu Bogu nie przeszkadzały. Przeciwnie. Jakoś sobie z nimi poradził. A czasem można było odnieść wrażenie, że On lubi takie zabawy. Dlatego gdy czytam lub słyszę, że motywacje takiej czy innej grupy w Kościele, zgłaszających się do seminariów i duszpasterstw są mało klarowne, to uśmiecham się pod nosem. I co z tego? Motywacja dla Pana Boga nie jest przeszkodą. Ważne, żeby nie była przeszkodą dla formatorów.


 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
wiecej »