Radwanowice pożegnały dziś zmarłego 9 stycznia założyciela i prezesa Fundacji im. Brata Alberta. - Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski wybrał trudną drogę życia. Była to droga dotykania ran - mówił w homilii pogrzebowej bp Damian Muskus OFM.
Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył Mszy św. w kościele św. Brata Alberta w Radwanowicach. Wśród celebransów był m.in. duszpasterz polskich Ormian ks. prof. Józef Naumowicz.
W świątyni zgromadzili się m.in. przedstawiciele władz rządowych i samorządowych, wspólnoty ormiańskiej w Polsce, Kresowian, Solidarności, Ruchu "Wiara i Światło", organizacji pomocowych, podopiecznych fundacji, ich rodziców i opiekunów. Obecni byli liczni mieszkańcy Radwanowic i okolic oraz Anna Dymna ze swoją Fundacją "Mimo wszystko". Na początku Mszy św. odczytany został list kondolencyjny abp. Marka Jędraszewskiego.
W homilii bp Muskus mówił, że ks. Isakowicz-Zaleski wybrał trudną drogę życia. - Była to droga dotykania ran. Może czasem robił to nieostrożnie i nie zawsze potrafił je uleczyć, ale pokazywał je światu, nie godząc się na prowizoryczne opatrunki - zauważył. - Wielu wolałoby omijać szerokim łukiem nierozwiązane problemy z przeszłości Kościoła i Polski, ale on nie potrafił milczeć, nie umiał zejść z drogi. Płacił za to ogromną cenę samotności i niezrozumienia - dodał.
Nawiązał do odczytanej w czasie liturgii Ewangelii o ośmiu błogosławieństwach i podkreślał, że Bóg widział w ks. Isakowiczu-Zaleskim "człowieka, który szczerze pragnął żyć Kazaniem na górze, nawet jeśli go to wiele kosztowało". Biskup wybrał dwa błogosławieństwa, które - według niego - szczególnie uwidoczniły się w życiu prezesa Fundacji im. Brata Alberta: "błogosławieni ubodzy w duchu" oraz "błogosławieni łaknący sprawiedliwości". Jego zdaniem, o duchowym ubóstwie ks. Isakowicza-Zaleskiego najwięcej mówi jego dom w Radwanowicach, gdzie z własnego wyboru zamieszkał z osobami najsłabszymi w społeczeństwie i stał się dla nich jak ojciec.
- Gdy trzeba było, walczył z wielką determinacją o dobre życie dla nich i niezawodnie stawał w ich obronie, gdy działa się im krzywda. Zawsze z tą samą pasją, zawsze odważnie i bezkompromisowo - wspominał. Jak podkreślił, "osoby najsłabsze były życiową siłą" ks. Tadeusza. - Wśród nich odpoczywał, sycił się prostą urodą życia, zwyczajną radością. Tutaj znajdowało ukojenie jego niespokojne serce - stwierdził.
Według bp. Muskusa, jedną z najważniejszych lekcji, jakie przekazał zmarły kapłan Kościołowi i społeczeństwu w Polsce, jest miłość do bezbronnych i najsłabszych. - Ksiądz Tadeusz wierzył niezłomnie, bo doświadczał tego na co dzień, że jeśli człowiekowi z niepełnosprawnością podamy rękę, to zyskamy skarb przyjaźni cenniejszej niż złoto - podkreślał.
- Nie brakowało takich, którzy twierdzili, że szukał poklasku, ale ja wierzę mocno, że on szukał prawdy; że chciał być ludzką twarzą dla tych, którzy próżno jej szukali w bezdusznych strukturach urzędów i hierarchii. Łaknął sprawiedliwości, ale tego pragnienia nie mogły w nim nasycić połowiczne rozwiązania czy dyplomatyczne wybiegi - mówił bp Muskus.
Jak zaznaczył, ten głód sprawiedliwości mogły zaspokoić tylko "uczciwe i przejrzyste zasady postępowania ludzi znajdujących się u władzy - czy to kościelnej, czy świeckiej".
- Dlaczego ludzie skrzywdzeni ufali ks. Tadeuszowi? Dlaczego zwracali się do niego o pomoc? Z powodu medialnych zasięgów czy dlatego, że widzieli w nim nadzieję na odzyskanie pokoju? - pytał. Jego zdaniem, ludzie wierzyli, że on "przejdzie z nimi drogę, która odmieni ich ciężki los".
Porównał założyciela Fundacji im. Brata Alberta z jej patronem, który był podobnie radykalny, wrażliwy na ludzkie biedy oraz podobnie jak on "przechodził swoje noce ciemne" i "musiał mierzyć się z wszechobecną krytyką". - W którymś z wywiadów ks. Tadeusz wyznał, że chciałby żyć w czasach św. Brata Alberta. Nie było to możliwe w doczesności. Lubię myśleć, że tam, w wieczności, już się znaleźli - podsumował.
Podczas Mszy św. odczytano m.in. list kondolencyjny pary prezydenckiej. "Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski pozostawił nieprzemijające świadectwo miłości Kościoła i ojczyzny, wyrażanej słowem i czynem, gotowej do poświęceń" - napisali Agata Kornhauser-Duda i Andrzej Duda.
- Był bardzo dobrym człowiekiem - wspominała Ula Woźniak, mieszkanka schroniska w Radwanowicach od 1990 roku.
- Zrobiło się ciemno nad Doliną Słońca i nad Radwanowicami - mówiła ze łzami w oczach A. Dymna, wspominając dzień śmierci ks. Isakowicza-Zaleskiego. - Był naszym tatą, był kumplem. On jest taki jak my, a my tacy jak on - przywoływała słowa podopiecznych. - Tadzik nauczył nas miłości. Po prostu - dodała aktorka. - Nie jesteśmy sami, bo on zawsze z nami będzie. Zostawił nam uśmiech i mądre słowa, które pomagają nam żyć - podkreślała.
Po Mszy św. odbyły się egzekwie w obrządku ormiańskim, a następnie pochówek na cmentarzu parafialnym w Rudawie.
Zgodnie z wolą ks. Isakowicza-Zaleskiego, podczas pogrzebu - zamiast kwiatów - przekazywano datki na rzecz podopiecznych jego fundacji. Uczestnicy uroczystości wpisywali się do ksiąg kondolencyjnych.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski zmarł 9 stycznia, po ciężkiej chorobie, w szpitalu w Chrzanowie. Miał 67 lat.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.