Dziś mija 30. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego. „Takiego Ojca, pasterza, prymasa Bóg daje raz na 1000 lat” – mówił o nim Jan Paweł II.
Dlaczego święty?
Na to pytanie starała się odpowiedzieć w „Niedzieli” Milena Kindziuk. Prymas miał opinię człowieka niewzruszonego, i gdy oglądamy oficjalne zdjęcia z kard. Wyszyńskim, ze względu na jego powagę, te opinie mogą wydać się uzasadnione. Jednak Kardynał nie był człowiekiem nieustannie poważnym. Święci są uśmiechnięci i Prymas do nich należy – przekonuje Milena Kindziuk. Prywatne zdjęcia i anegdoty, które znamy od bliskich współpracowników Prymasa, przekonują nas o prawdzie tego stwierdzenia.
„Można stracić życie, ale ludzkiej godności stracić nie wolno!” – nauczał kard. Wyszyński.
Prymas miał wielki szacunek dla każdego człowieka. Każdemu poświęcał czas, z każdym osobno długo rozmawiał. Na każdego patrzył z miłością. Nauczał, że godność człowieka jest sprawą podstawową. Zwracał uwagę, że „nikt tej godności nie zdoła obronić – chociaż byśmy mieli najwspanialsze ustawodawstwo społeczne – jeżeli człowiek sam nie będzie jej bronił przez styl życia chrześcijańskiego” (Uroczystość Ofiarowania Pańskiego, Gniezno, 2 luty 1981). Uważał, że Kościół jest nauczycielem i rzecznikiem praw ludzkich. Nie prowadził polityki, ale bronił prawa człowieka do godności, pracy i wolności wyznania.
Prymas Polski wołał o moralną odnowę narodu, ale zaznaczał, że „nie ma drogi ku odnowie bez odwołania się do sumienia”. Uważał, że silny naród i mocny w swojej moralności wystarczy, aby komunizm sam upadł. Przewidział wydarzenia, których już sam nie doczekał. Wyjaśniał, że „miłość w rodzinie jest najlepszą szkołą sumienia i sumienności wobec Boga i ludzi”. W rozwoju osobowości pomaga też wychowanie obywatelskie – zaznaczał. „Człowieka nie da się zamknąć w jego własnej duszy, bo z natury jest osobą społeczną” – wyjaśniał. Kard. Wyszyński w pracy ludzkiej widział służbę społeczną, podobnie postrzegał władzę, która nie może być tyranem, a państwo nie może być zorganizowanym więzieniem”, choć władza państwowa raczej nie brała sobie do serca pouczeń Prymasa.
Intencje modlitewne
W jego brewiarzu na stałe znajdowały się dwie kartki. Na jednej miał zapisane nazwiska wszystkich księży, którzy odeszli z kapłaństwa. Na drugiej – nazwisko swego prześladowcy: Bolesława Bieruta. „Codziennie się za nich modlę” – wyznał kardynał Wyszyński. Te modlitewne intencje Prymas przedkładał Bogu do końca swego życia. Po śmierci Bolesława Bieruta wspominał zmarłego podkreślając, że „był to człowiek, który dokonywał w życiu złych wyborów. Ale w gruncie rzeczy to nie był zły człowiek”.
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.