Jedyne wydarzenie, któremu udało się przebić przez informację o wizycie w Polsce Prezydenta Stanów Zjednoczonych to finał Ligi Mistrzów. Blaugrana „objechała” Czerwone Diabły w iście mistrzowskim stylu.
Im gorzej w Hiszpanii z chlebem, tym lud bardziej cieszy się z igrzysk. Jednak wyniki osiągane przez Dumę Katalonii kojarzą mi się z wynikami osiąganymi przez banki inwestycyjne. I jedni, i drudzy jadą na „dopalaczach”. Ale coraz trudniej będzie o dobrego „dealera” tego „koksu”. FED kończy pomału drugi etap „poluzowania ilościowego”, a UEFA wprowadza od nowego sezonu zasady finansowego fair play. Ciekawe co się takiego stało, że Platini domaga się równoważenia klubowych budżetów, jak Merkel rządowych, choć jeszcze nie tak dawno niektórzy analitycy „czarowali” teoriami, że kluby nigdy nie zbankrutują, jak Mesi dryblingami na boisku?
Jak stwierdzili Simon Kuper i Stefan Szymanski w książce „Why England Lose. And other curios phenomena explained” (a potem w „Soccernomics”), czarują wielkimi wydatkami, a nie oszczędnościami. Największym przedsiębiorstwom trudno przetrwać na szczycie kilkadziesiąt lat. A wśród klubów piłkarskich to normalka. Spośród klubów, które zakładały Premier League w 1923 roku, aż 97% wciąż istnieje. W dodatku zdecydowana większość była na tym samym poziomie ligowym, na którym zaczynała. Tymczasem spośród 100 największych spółek na świecie z 1923 roku blisko połowa z nich już nie istnieje, a duża część musiała zmienić branżę, w której początkowo działała.
„Technologie” stosowane przez kluby się nie starzeją i nie istnieje ryzyko wejścia na rynek innych rywali. Bo czy może spodziewać się sukcesu ktoś, kto postanowi wydać kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt miliardów euro na wybudowanie nowego stadionu w Barcelonie, kupienie najlepszych zawodników – choćby z samej Barcy – którzy będą grali może jeszcze lepiej, ale pod nazwą… Real Barcelona?
Drużyny rywalizują na boisku, ale nie przekłada się to na zwiększenie lub zmniejszenie liczby ich kibiców-klientów. Przywiązanie do klubowej marki nie wiąże się ani z jakością, ani z ceną dostarczanego przez klub „produktu” – aczkolwiek najwięcej fanów mają kluby najlepsze. Jednak porażka MU w meczu z Barcą nie spowoduje odpływu fanów Czerwonych Diabłów do Bluagrany.
Z publikowanej (już po raz czternasty) przez Deloitte Football Money League analizy wynika, że w 2010 roku przychody największych klubów były wyższe w sumie 4 mld euro (8%) niż w 2009 roku. Jednak prawie połowa wszystkich europejskich klubów skończyła ubiegły rok finansowy ze stratą – nawet FC Barcelona i Manchester United. Mimo sześćdziesięcioprocentowej dynamiki przychodów w ostatnich pięciu latach. W tej „lidze” „Los Blancos” (Real Madryt) wygrali z Barceloną.
Co się zatem stało, że kluby mają przestać wydawać więcej, niż zarabiają? Ich księgi mają być sprawdzane co trzy lata. Do 2013 roku mogą wykazać maksymalne straty rzędu 45 mln euro. W następnej trzylatce dopuszczalny deficyt ma wynieść 30 mln euro. Skoro reforma finansów ma sięgnąć już nawet kluby piłkarskie to jest to kolejna przesłanka do zaniepokojenia o stan finansów państw, z których kluby te pochodzą – a zwłaszcza Hiszpanii. A przecież od kilku miesięcy wszyscy analitycy powtarzają, że Gracja, Irlandia czy Portugalia to mały problem, który trzeba rozwiązać, żeby nie doszło do dużego problemu – czyli niewypłacalności Hiszpanii. Barca nie miała problemów ze znalezieniem sponsora. Od przyszłego sezonu na pasiastych koszulkach Katalończyków po raz pierwszy pojawi się komercyjne logo, zamiast eksponowanego dotąd na zasadach charytatywnych znaku UNICEF. Quatar Foundation zapłacił za prawo powieszenia swojego emblematu na piersiach Messiego i kolegów 170 mln euro w ciągu 5 lat. Prezydent FC Barcelona ma na pewno łatwiej niż premier Zapatero, któremu chodzenie w koszulce z logo Europejskiego Banku Centralnego nie rozwiąże problemów. I z pewnością nie da on rady zwiększyć przychodów rządu o 60% w ciągu najbliższych pięciu lat, nawet jak podniesie podatki Messiemu i Ronaldo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.