Prezydent RS: kto chce stabilności na Bałkanach, ten poprze pokojowy rozpad Bośni i Hercegowiny
Milorad Dodik, prezydent Republiki Serbskiej - zamieszkiwanej w większości przez Serbów części autonomicznej Bośni i Hercegowiny - powiedział w piątek, że każdy, kto chce stabilności na Bałkanach, musi wspierać proces pokojowego rozpadu Bośni i Hercegowiny - przekazała telewizja RTRS.
"Zwolennicy długoterminowej destabilizacji regionu popierają niemożliwy eksperyment zwany Bośnią i Hercegowiną" - powiedział Dodik, obecny prezydent RS i wcześniejszy członek trzyosobowego Prezydium BiH.
Dodik wielokrotnie groził już ogłoszeniem przez region secesji. Polityk jest obecnie objęty sankcjami USA i Wielkiej Brytanii m.in. ze względu na groźby naruszenia umowy pokojowej z Dayton, określającej państwowość BiH.
Prezydent RS ocenił, że za najnowszy wzrost niepokojów w BiH odpowiada przygotowywana rezolucja ws. Srebrenicy, która ma trafić pod głosowanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Dokument ma m.in. ustanowić 11 lipca Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ludobójstwie.
Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić ostrzegł, że przegłosowanie rezolucji może w przyszłości doprowadzić do roszczeń o reparacje wojenne względem Belgradu i usunięcia Republiki Serbskiej - części BiH uznanej porozumieniem pokojowym w Dayton. W skład Republiki Serbskiej weszły m.in. tereny, na których dokonano ludobójstwa i czystek etnicznych.
Dodik - podważając wyroki międzynarodowych trybunałów - stwierdził, że w okolicach Srebrenicy nie doszło do ludobójstwa, a rezolucja - której współautorem są Niemcy - ma posłużyć "zmyciu win tego państwa".
Do sprawy rezolucji odniósł się też w piątek były szef wywiadu Serbii Aleksandar Vulin. "Szanse na to, że nie zostanie ona przegłosowana, są niemal zerowe" - uznał. "Wkraczamy w piekielne czasy, w których jedność jest potrzebna za wszelką cenę. Polityka Zachodu jest taka, że Serbów należy zniszczyć" - powiedział Vulin na antenie telewizji Pink.
Jakub Bawołek
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.