NIK twierdzi, że urzędnicy premiera utrudniali kontrolę dotyczącą lotów VIP. Inspektorzy łamali prawo - ripostuje kancelaria premiera. Sprawą zajmie się we wtorek sejmowa Komisja ds. Kontroli Państwowej - informuje "Rzeczpospolita".
Spór dotyczy badania przez Najwyższą Izbę Kontroli organizacji lotów najważniejszych osób w państwie w latach 2005-2010, również lotu do Smoleńska.
"Brak rzetelnych danych w sposób znaczący utrudnia kontrolę" - pisał w lutym wiceprezes NIK Jacek Kościelniak do szefa KPRM Tomasza Arabskiego. Według gazety, żądane informacje trafiły do Izby dopiero po blisko dwóch miesiącach, po interwencji kierownictwa władz NIK. Cały spór trwał wiele miesięcy.
"Pracownicy KPRM nie utrudniali pracy NIK" - zapewnia Arabski. Kontrolę określa jako "niezwykle uciążliwą", a nieprawdziwe informacje przekazane Izbie "omyłkami czy usterkami, które były niezwłocznie korygowane".
Arabski uznał, że NIK złamała zasady kontroli - m.in. przesłuchując jego podwładnego, który zeznawać nie chciał, a jemu samemu przez długi czas odmawiając wglądu w akta kontroli. Dlatego szef KPRM poskarżył się sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej, przed którą we wtorek stanie prezes NIK Jacek Jezierski.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.