Oczekuję, że politycy, którzy mówili, że Lech Kaczyński wywierał naciski, by lądować, a pijany generał zmusił do tego pilotów, będą teraz mieli odwagę powiedzieć Marcie Kaczyńskiej, Jarosławowi Kaczyńskiemu, Ewie Błasik „przepraszam" – powiedziała Małgorzata Wasserman w rozmowie z "Wprost". Córka poległego w Smoleńsku posła PiS wezwała media, by rozliczyły polityków, którzy wypowiadali takie oceny.
- Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział – i to mnie akurat najbardziej zabolało – że ja kłamię. A później wyszło, że to nie ja kłamię. Więc żebyście zapytali, jak się dziś czują ludzie, którzy rzucali takie oskarżenia, chcąc zamazać obraz dla nich niekorzystny – mówiła Małgorzata Wasserman.
Krytycznie odniosła się do raportu komisji Millera. Przyznała,że komisja wykonała "kawał bardzo ciężkiej pracy, w bardzo trudnych warunkach i pod ogromną presją". - Jestem przekonana, że zrobili to najlepiej, jak potrafili – stwierdziła. Zaznaczyła jednak, że bardzo mało badań zostało przeprowadzonych bezpośrednio przez polskich ekspertów i jako jeden z przykładów podała badania na zawartość alkoholu we krwi generała Błasika. Te przeprowadzone przez Rosjan nie są dla niej niewiarygodne, bo „mamy kilka przykładów złapania Rosjan na podawaniu nieprawdziwych danych”.
- Szkoda, że dziennikarzy nie było na zamkniętym spotkaniu członków komisji Millera z rodzinami - dodała. - W rozmowie z nami podkreślana była wina rosyjska. Od przygotowania lotniska po pracę kontrolerów, którzy podawali nieprawidłowe dane. Przecież Rosjanie odesłali swoje samoloty, więc dla naszego też powinni byli zamknąć lotnisko. Jeden z członków komisji w pewnym momencie powiedział, że to nie była wina naszego pilota, że po to miał wieżę, żeby korygowała jego lot – stwierdziła mec. Wasserman.
Dodała, że odwet nie ma dla niej znaczenia, ale nie chce, żeby coś takiego kiedykolwiek się powtórzyło.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.