Wobec pięciorga białoruskich opozycjonistów władze wstrzymały postępowanie karne za udział w protestach po wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku - poinformowały w piątek niezależne portale internetowe.
Sprawa karna została wstrzymana w związku z brakiem znamion przestępstwa wobec: Alaksandra Arastowicza - członka sztabu wyborczego opozycyjnego kandydata w wyborach Mikoły Statkiewicza, innego kandydata opozycji Ryhora Kastusioua, szefa opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatola Labiedźki, dziennikarki Natalli Radzinej i działacza Aleha Korbana.
Oprócz Kastusioua, który miał status podejrzanego, wszystkim pozostałym na początku roku postawiono zarzuty o udział w masowych zamieszkach i wszyscy prócz niego trafili po wyborach do aresztu. Następnie ich zwolniono w zamian za zobowiązanie do niewyjeżdżania z kraju.
Radzina, która po zwolnieniu uciekła z Białorusi, skomentowała cofnięcie wobec niej zarzutów jako "wyprzedaż więźniów politycznych". "Nie czuję się zwycięzcą, lecz żywym towarem, który postanowiono sprzedać w zamian za łaskawość Zachodu, wyrażoną w nominałach tak potrzebnych dzisiaj kredytów" - napisała w artykule na opozycyjnym portalu Karta'97.
Arastowicz powiedział Radiu Swaboda, że decyzja w sprawie jego i innych opozycjonistów świadczy o tym, że "nie popełnili oni żadnej winy, nie są winni tych czynów, o które ich oskarżano".
Jako masowe zamieszki władze oceniały demonstrację opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich, której uczestnicy kwestionowali 80-procentowe zwycięstwo Alaksandra Łukaszenki. Ponad 40 osób zostało skazanych w związku z demonstracją; większość - na kary co najmniej dwóch lat kolonii karnej za organizację masowych zamieszek lub udział w nich.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.