Lektury nieoczywiste

Algorytm. Kilka milionów zer i jedynek, troszczących się nie o prawdę, ale o to, by czytelnik dostał to, co będzie mu się podobało.

Wrześniowy poranek nie nastraja do pracy. Deszcz, mgła, powietrze nasycone wilgocią. Klimat – jakby powiedzieli niektórzy – barowy. Nawet wypita do śniadania kawa nie podnosi ciśnienia. Przeglądam zapiski, wiadomości, komentarze i na dobrą sprawę brakuje tematu. Być może dlatego, że jest ich za dużo. Zatem zbieram kilka wątków.

Pierwszy wraca jak bumerang. Nasze reakcje na bieżące wydarzenia. Przeczytałem wieczorem raport o naszej reakcji na wczorajszy atak dronów, przygotowany przez Res Futura. Nie jest to badanie opinii publicznej, ale analiza komentarzy, pisanych w mediach społecznościowych. Przerażająca. Prawie sześćdziesiąt procent autorów postów obarcza odpowiedzialnością Ukrainę, Unię Europejską, NATO i nasz rząd. Co się z nami stało przez ostatnie trzy lata, zastanawiam się i szukam, choćby cząstkowej odpowiedzi. Paradoksalne jej fragment znajduję podczas zakupów na lokalnym ryneczku.

Co mi ksiądz będzie wciskał jakieś farmazony – słyszę. Przecież wszyscy myślą i piszą jak ja. To jeden z lokalnych działaczy. I choć wiem, że trudno będzie po raz kolejny wytłumaczyć skąd biorą się owi wszyscy, podejmuję próbę. Nie wszyscy, ale wybrani przez algorytm. Czyli kilka milionów zer i jedynek, troszczących się nie o prawdę, ale o to, by czytelnik dostał to, co będzie mu się podobało. Dla algorytmu nie jest ważne, czy Michał z Gąbina, Kasia z Ząbek  i Janka z Łącka to postaci prawdziwe, czy boty lub pracownicy farmy trolli. Dla algorytmu nie jest ważne czy wpis powstał w Moskwie, Mińsku, czy w posługującej się manipulacją ekipie, mającej wzmocnić partyjną narrację.

Rozmówca nieprzekonany, patrzy na mnie nie rozumiejąc o jaki algorytm chodzi. Przecież liceum skończył przed czterdziestu laty i z matematyki nic już nie pamięta, a język programistów nic mu nie mówi. Choć – dochodzę do wniosku – nie tylko o tajemną wiedzę chodzi. Z niespodziewaną pomocą nadszedł Stefan Sękowski. W dość długiej (prawdopodobnie z tego powodu wielu nie doczyta tekstu do końca) analizie napisał między innymi: „Prawica jest relatywistyczna, co widać w ocenie polityki wewnętrznej. I prawica wcale nie uważa, że tylko prawda jest ciekawa. Przeciwnie – prawda jest nieciekawa, zwłaszcza gdy jest sprzeczna z doktryną. Dlatego prawicowcy będą zaprzeczać ewidentnym faktom, albo je obśmiewać wskazując, że zgadzają się z nimi jakieś lewackie szury, jakby nie wiedzieli, że nawet zepsuty zegarek pokazuje dwa razy na dobę poprawną godzinę. Tyczy się to bardzo szerokiej palety tematów”.

Zmieniając temat. Na włoskich stronach Vatican News relacja z konferencji prasowej, na której zaprezentowano książkę śp. papieża Franciszka „Il mio san Francesco” – Mój święty Franciszek. Jej premiera odbędzie się 18 września. Książka to owoc rozmowy Franciszka z Prefektem Dykasterii ds. Kanonizacyjnych, Kardynałem Marcello Semeraro. Otwiera ją list Leona XIV i wstęp napisany przez kardynała Pietro Parolina. Leon XIV podkreślił, że jego poprzednik „nie tylko przyjął imię Franciszek, ale także starał się z nim utożsamić, czyniąc je twarzą swojej misji”. Zacytował także fragment odpowiedzi argentyńskiego papieża na pytanie czy boi się śmierci: „Kiedy człowiek jest stary i zdaje sobie sprawę, że koniec jest bliski, wtedy stara się z pomocą łaski Bożej przygotować na śmierć, odczytać na nowo swoją przeszłość i dziękować Bogu za wszystko, co mu dał”.

Przerywam na moment lekturę watykańskiej informacji i wracam myślą do wydanej w roku 1979 „Dezintegracji pozytywnej”. Autor, profesor Kazimierz Dąbrowski, twórca polskiej szkoły zdrowia psychicznego, opisuje między innymi przejście od lęku o siebie do lęku o najbliższych i zauważa, że najwyższym poziomem integracji osobowości jest rozpoczęcie świadomego przygotowania do śmierci. Zaś odsuwanie od siebie myśli o niej jest przejawem niedojrzałości.

Cóż, pomyślałem, skoro „miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt gdy jesteśmy mocni” (Ps 90,10), chyba nadchodzi czas mierzenia się z najważniejszym życiowym wyzwaniem. Dziękowania Bogu za wszystko, co dał i rozliczenia ze wszystkimi niezrealizowanymi postanowieniami. Jednego i drugiego sporo. Zatem odkładam na bok jałowe spory, rezygnuję z przekonywania tych, których przekonać się nie da, wsiadam na rower i jadę kontemplować zachód słońca nad Błotami Rakutowskimi. Podobno ciepłe, wieczorne światło jest sygnałem dla organizmu, że nadchodzi czas odpoczynku. Nasycony nim człowiek śpi snem głębokim i spokojnym. Z perspektywy biblijnej i liturgicznej jest także zapowiedzią „słońca, które nie zna zachodu”.

Ostatnie promienie odbijają się w wodach jeziora, tymczasem wracam pamięcią do wiersza ojca Wacława Oszajcy:

„a kiedy w niedzielę Pan Bóg skończył stwarzać
pozostało mu w kieszeni fartucha
trochę srebrnego mroku
w źrenicach zieleni
złotego pyłu we włosach
i błękitu w dłoniach
zawrócił  Bóg z połowy niebieskiej drogi
w pięciu wodach stawów pięciu
mył się i ubranie płukał
a czarne wody granatowiały zieleniały błękitniały złotniały
a wody łagodniały
jak twarz Boga na wołanie człowieka" (z tomu „…Ty za blisko, my za daleko”).
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
11°C Czwartek
wieczór
8°C Piątek
noc
5°C Piątek
rano
11°C Piątek
dzień
wiecej »