MON zawarło w poniedziałek cztery kolejne sądowe ugody ws. zadośćuczynień dla rodzin ofiar katastrofy wojskowego samolotu Bryza. Bez ugody zakończyły się natomiast sprawy, na których rozpatrywano podobne roszczenia rodzin żołnierzy poległych na misjach.
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia odbyło się w poniedziałek posiedzenie ugodowe, na którym rozpatrywano roszczenia części rodzin wojskowych poległych w Iraku i Afganistanie oraz w wypadku Bryzy, która w marcu 2009 r. rozbiła się na lotnisku Gdynia-Babie Doły. Sprawy rozpatrywane były razem, ponieważ w sporze z MON część bliskich żołnierzy reprezentuje ta sama trójmiejska kancelaria.
Cztery osoby, z którymi w czwartek zawarto ugody, to rodzina jednego z lotników, który zginął w Gdyni. Na początku września resort podpisał ugodę także z synem innego lotnika, który wówczas stracił życie. Każda tych osób otrzyma 250 tys. zł. To taka sama kwota jak przy ugodach po katastrofie wojskowego samolotu CASA pod Mirosławcem; odpowiada też propozycji ugodowej Skarbu Państwa dla rodzin, które straciły bliskich w katastrofie smoleńskiej.
W czwartek sąd zajmował się też wezwaniami do ugody złożonymi przez 13 osób, rodziny trzech żołnierzy, którzy zginęli na misjach zagranicznych (jednego poległego w Iraku i dwóch - w Afganistanie). Podobnie jak w ub. tygodniu, gdy przed sądem rozpatrywano pierwsze wezwania, złożone przez rodzinę poległego w Iraku, MON nie zgodził się na zawarcie ugody.
Resort obrony podkreśla, że - w przeciwieństwie do lotników - żołnierzom wyjeżdżającym na misje MON wykupiło polisy ubezpieczeniowe i dlatego nie ma podstaw prawnych, by wypłacić zadośćuczynienie. Z kolei prawnicy reprezentujący większość rodzin argumentują, że w polskim prawie cywilnym nie ma tzw. zaliczalności świadczeń - pieniądze wypłacone na podstawie polisy ubezpieczeniowej nie mogą być zaliczone na poczet zadośćuczynienia.
Jeśli rodziny żołnierzy poległych na misjach, których sprawy rozpatrywano w poniedziałek przed sądem, nadal zamierzają domagać się pieniędzy od ministerstwa, muszą teraz złożyć pozew. Konieczne będzie przy tym wniesienie opłaty w wysokości 5 procent żądanej kwoty zadośćuczynienia - chyba że sąd zwolni powodów z tego obowiązku.
Łącznie zadośćuczynień za śmierć swoich bliskich w Iraku i Afganistanie chce 69 osób - żony, dzieci i rodzice 27 żołnierzy i jednego cywila. Większość z nich reprezentuje ta sama trójmiejska kancelaria. Każde ze złożonych przez nią w sądzie wezwań do ugody opiewa na kwotę 1 mln zł.
W ub. tygodniu prawnicy reprezentujący większość rodzin żołnierzy poległych na misjach, Sylwester Nowakowski i Piotr Sławek, zaapelowali do premiera Donalda Tuska i szefa MON Tomasza Siemoniaka, by zawrzeć ugody sądowe "chociaż z dziećmi poległych żołnierzy". "Dla dzieci proces sądowy o zadośćuczynienie za śmierć ojca będzie kolejnym koszmarem, jaki przyjdzie im dźwigać przez całe życie" - uzasadniali. Zaproponowali przy tym, by ugody były zawarte "na zasadach zaproponowanych w podobnych sprawach przez Skarb Państwa". Chodzi o zadośćuczynienia przyznane w sprawach katastrof wojskowych samolotów np. pod Mirosławcem w 2008 r. i w Gdyni w 2009 r.
Wcześniej resort obrony poinformował, że minister Siemoniak pod koniec wrześniu planuje spotkanie z rodzinami poległych na misjach. Nowakowski, komentując ten komunikat, powiedział, że doradza swoim mocodawcom, by nie jechali na spotkanie z ministrem. "Zamiast spotkania tydzień przed wyborami, lepiej poczekać i spotkać się po wyborach" - ocenił.
W poniedziałek po południu w MON odbędzie się spotkanie z prawnikami reprezentującymi rodziny poległych na misjach. Resort ma przedstawić swoje stanowisko w sprawie roszczeń rodzin, które jeszcze nie były rozpatrywane przez sąd.
W Iraku w latach 2003-2007 poległo 22 polskich żołnierzy i jeden funkcjonariusz BOR (ponadto: trzech byłych wojskowych zatrudnionych przez zagraniczne firmy ochroniarskie i dwóch dziennikarzy). W Afganistanie do połowy sierpnia 2011 r. zginęło na służbie 28 żołnierzy i jeden cywil - ratownik medyczny.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.