Kiedyś myślałem, że każdy kto zna fakty i używa rozumu, oceniając jakąś sprawę, dochodzi do podobnych co inni wniosków. Nie zmieniłem zdania. Tylko zauważyłem, że gdy myślowe horyzonty kurczą się do punktu widzenia niewygodne fakty są pomijane, a rozum zastępują przesądy i jedynie słuszne ideologie. Czuję się wtedy trochę jak widz jakiegoś pełnego absurdów spektaklu.
Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Prawa. Ale po to dał nam rozum, byśmy podejmowali działania, które mają szanse powodzenia, a nie żyli mrzonkami.
Dobrze, że abp Głódź zakłócił ludziom mediów ich znakomite samopoczucie.
Wielu z tych ludzi z powodu braku wiary doznaje cierpienia.
Może problemem jest właśnie to, że naród nie czuje się współautorem tej inicjatywy?
Skąd ich wziąć? - pomyśli proboszcz, który nie może się doprosić dodatkowego wikarego u biskupa. Z czego go wyżywić? - westchnie pracujący w parafii biednej, z trudem wiążący koniec z końcem. Spieszę z odpowiedzią. Nie wieszczę cudownego rozmnożenia chętnych do kapłaństwa. Dodatkowy wikary w parafii to media religijne.
Albo chronimy ludzkie życie od poczęcia do naturalnej śmierci bez żadnych wyjątków (i to rzeczywiście warte byłoby świętowania), albo nie chronimy (a więc nie ma czego świętować).
W Niemczech zawrzało. Powód? Wypowiedź kardynała Joachima Meisnera, który podczas otwarcia muzeum diecezjalnego w Kolonii miał powiedzieć… No właśnie, co powiedział?
Mam wrażenie, że Kościół katolicki w Polsce trochę tę swoją recenzencką rolę pomniejszył.
Drogi Panie Janie. Przecież Pan lepiej ode mnie wie, że to nie obecność nauczania religii w szkole jest zagrożeniem dla wolności.