Stoimy przed jednym z najtrudniejszych ludzkich wyborów: między zgodą na bezradność a sięgnięciem po metody realnie złe.
No i oto mamy kolejną medialną burzę w szklance wody. Tym razem o rzekomy plagiat plakatów promujących, czekający na premierę, film „Popiełuszko".
Odkrycie niecnych postępków kogoś wysoko postawionego zawsze budzi sensację. Gdy chodzi o kapłana, zwłaszcza znanego i szanowanego, wywołuje zgorszenie. Sprawa założyciela Legionistów Chrystusa, nie budząca w Polsce większej sensacji, może być jednak bardzo pouczająca.
Czy zdanie: „Bóg kocha Ciebie dzisiaj... i ja też" , może obrażać czyjekolwiek uczucia religijne lub wzywać do nienawiści wyznaniowej? Wydawać by się mogło, że to niemożliwe.
Mamy zatem sytuację jasną. Nie będzie - jak tego chce Bp Bernard Tissier de Mallerais - nawracania Rzymu. Nie będzie również - jak ogłaszali niektórzy komentatorzy - całej wstecz.
Polskie media opanowała ptasia grypa. A dokładnie - jej papuzia odmiana.
Jest ważna analogia w działaniu Kościoła i państwa. Niepopularne działania muszą być zrozumiałe. Zakładanie, że ludzie powinni przyjąć w milczeniu nawet to, czego nie rozumieją dzisiaj już nie jest możliwe. Coraz częściej widać też skutki niezrozumienia...
Dwa filmy, ale dwa inne media i odmienne wrażliwości. Czy medium zawsze określa i determinuje sposób, w jaki przedstawia się treść?
Zima, a umysły komentatorów życia kościelnego rozpalają coraz to nowe tematy. I to nie kolejne prawdziwe czy wydumane afery, ale rzeczywiście coś się zaczęło w ostatnich dniach dziać. Wpływ modlitwy z minionego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan?
Żadna wypowiedź papieża nie pomoże, jeśli nie będzie świadków. Ludzi - rodzin i osób konsekrowanych - które swoim życiem pokażą, że wierność powołaniu to nie tylko krzyż, pod którym człowiek się ledwo czołga, w trudzie i poświęceniu, ale i radość, jakiej nie odnajdzie się nigdzie indziej.