Trzech członków załogi południowokoreańskiego trawlera płynącego u wybrzeży Antarktydy zginęło, gdy w środę na statku wybuchł pożar. 37 członków załogi udało się uratować, ale dwóch spośród nich jest ciężko poparzonych; w czasie ewakuacji byli nieprzytomni.
Pięć osób zostało ponadto poparzonych w stopniu lekkim.
Ratownicy twierdzą, że bilans mógł być bardziej tragiczny, ale pomocy płonącej jednostce udzielił m.in. znajdujący się w pobliżu siostrzany statek.
51-metrowy trawler znajdował się na Morzu Rossa, ok. 600 km na północ od amerykańskiej stacji naukowej McMurdo, gdy wysłał sygnał o pomoc. Pożaru dotychczas nie opanowano; statek prawdopodobnie tonie - wynika z informacji nowozelandzkiego centrum koordynacji akcji ratowniczej.
Ogień najpewniej pojawił się w kajutach, po czym rozprzestrzenił się na maszynownię i znajdujący się na statku zakład przetwórstwa ryb.
Ewakuowana załoga ma zostać przetransportowana na pokład amerykańskiego statku badawczego Nathaniel B. Palmer, a następnie do amerykańskiej stacji naukowej.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.