Adam Małysz przyznał po powrocie do kraju z Ameryki Południowej, że bardzo chętnie pojedzie w następnym Rajdzie Dakar, mimo iż jest to impreza wymagająca i ciężka. W środę na lotnisku w Warszawie Orła z Wisły witało liczne grono dziennikarzy i kibiców.
Spełniło się marzenie medalisty olimpijskiego w skokach narciarskich jako kierowcy. Jadąc Mitsubishi Pajero, z pilotem Rafałem Martonem, ukończył 34. Rajd Dakar na 38. miejscu w gronie 174 ekip, które wystartowały 1 stycznia z Mar del Platy. Po pokonaniu blisko 9 tysięcy kilometrów po drogach i bezdrożach Argentyny, Chile i Peru, 15 stycznia załoga RMF Caroline Team dotarła do mety w Limie.
"To był naprawdę wymagający i ciężki rajd. Koledzy opowiadając mi o zmaganiach z poprzednimi imprezami nie przesadzili nawet odrobinę, przestrzegając przez trudami Dakaru. Całe szczęście, że miałem w ciągu poprzedniego roku bardzo dobrego nauczyciela i pilota, który siedział obok mnie. Dzięki wsparciu zespołu dałem radę i mogę się teraz cieszyć z ukończenia rajdu" - powiedział Małysz.
Przyznał, że budziła się czasami w nim sportowa żyłka, by mocniej nacisnąć na pedał gazu, ale umiejętnie temperował go Marton, przypominając cel który maja osiągnąć.
"Bardzo ważne było, że w kluczowych momentach Rafał był w stanie mnie uspokoić, czasami trochę ograniczyć moje zapędy sportowe i co najważniejsze, pokierować skutecznie w stronę mety. W tej konfiguracji bardzo chętnie pojadę za rok na kolejny Dakar" - dodał medalista olimpijski i mistrzostw świata w skokach narciarskich.
Rafał Marton, najbardziej doświadczony polski pilot pod względem udziału i osiągnięć w Rajdzie Dakar podkreślił, że konsekwentnie realizowali założoną na starcie strategię osiągnięcia mety w Limie.
"Wierzyłem, że uda nam się ukończyć rajd. To pomaga. Widziałem jakie Adam robił postępy za kierownicą w minionym roku, jakim jest człowiekiem i bardzo wierzyłem w to, że uda nam się dojechać. Gdyby nie ta przykra historia, kiedy straciliśmy sprzęgło, bylibyśmy jeszcze dużo wyżej" - zaznaczył Marton.
Małysz nie ukrywał, że jeśli miałby ponownie wystartować w Rajdzie Dakar, to chciałby na znacznie szybszym samochodzie.
"Ta impreza bardzo mnie wciągnęła. To jest tak, że jeśli nawet dostanie się po tyłku, więcej niż się można było spodziewać, to chce się tę imprezę powtórzyć. Ten samochód był świetnie przygotowany, ale gdybym miał ponownie wystartować to wolałbym na szybszym, abym mógł powalczyć o dobre miejsce" - powiedział Orzeł z Wisły.
Wspomniał, że najtrudniejsze były dla niego początkowe dni, kiedy trzeba było zaaklimatyzować się do wysokich temperatur i ciągłego picia wody.
"Nie ukrywam, że byłem bardzo zmęczony, ale trudno się dziwić jeśli śpi się po dwie, trzy godziny na dobę. Bywało, że przyjeżdżaliśmy o pierwszej w nocy na biwak, a o piątej dwadzieścia mieliśmy już start. Ale już taki jestem, że jak się za coś biorę, to żebym był cholernie zmęczony - muszę dotrwać. Czasami Rafał chciał mnie zastąpić za kierownicą na trasie dojazdowej, ale jestem dumny z siebie, że mimo zmęczenia sam dojeżdżałem do mety poszczególnych etapów" - zaznaczył Małysz.
34. Rajd Dakar wygrała francuska załoga Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret. Na dziesiątej pozycji uplasował się Krzysztof Hołowczyc z belgijskim pilotem Jean Marc Fortinem. Awaria wspomagania układu hamulcowego na 10. etapie pozbawiła ich szansy walki o podium.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.