Prawicowy ekstremista Anders Behring Breivik jest wystarczająco zdrowy umysłowo, by móc odpowiadać za dokonane w ubiegłym roku krwawe ataki terrorystyczne w Norwegii - oznajmili w poniedziałek specjaliści powołani przez sąd na świadków.
Wątpliwości nie budzi wina oskarżonego, który 22 lipca 2011 roku dokonał zamachu bombowego w Oslo i masakry na wyspie Utoya, w następstwie czego zginęło 77 osób. Niejednoznaczne są natomiast opinie psychiatrów i psychologów, dotyczące stanu umysłu oskarżonego.
Psycholog Erik Johannesen powiedział w poniedziałek przed sądem w stolicy Norwegii, że jest "w pełni przekonany", iż Breivik nie cierpi na zaburzenia psychotyczne, a jego ekstremalne poglądy należy przypisać politycznemu ekstremizmowi, a nie chorobie.
"Biorąc pod uwagę jego ideologię, nie sądzę, by trzeba go było leczyć przy pomocy terapii czy środków medycznych" - podkreślił Johannesen, dla którego spotkanie z Breivikiem było - jak powiedział - "trochę jak spotkanie z Hannibalem" - kanibalem z filmu "Milczenie owiec".
Jeden z czołowych norweskich psychiatrów profesor Einar Kringlen powołany przez oskarżenie odrzucił w poniedziałek większość poprzednich diagnoz, które mówiły o niepoczytalności Breivika. "Choroba nie zawsze tłumaczy zło" - powiedział Kringlen, przywołując przykład Holokaustu.
Breivik był badany już wcześniej. W zeszłorocznej ekspertyzie orzeczono, że oskarżony cierpi na schizofrenię paranoidalną i jako osoba niepoczytalna nie może być sądzony. Specjaliści, którym sąd zlecił ponowne zbadanie ekstremisty, orzekli, że nie był on niepoczytalny w momencie popełniania zbrodniczych czynów i jest w stanie odpowiadać za nie przed sądem.
Breivik tłumaczył po aresztowaniu, że pragnął zapobiec wielokulturowości i "muzułmańskiej inwazji" w Europie.
Proces 33-letniego Breivika trwa od połowy kwietnia. Wyrok ma zostać wydany 20 lipca lub 24 sierpnia. W przypadku uznania poczytalności oskarżonego, grozi mu kara maksymalnie do 21 lat więzienia, w przypadku stwierdzenia niepoczytalności - pobyt w zakładzie psychiatrycznym.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.