Mississippi może być pierwszym stanem USA, w którym nie będzie ani jednej kliniki aborcyjnej. Tamtejsi obrońcy życia od wielu lat walczą z konsekwencjami werdyktu Sąd Najwyższego USA z 1973 roku, legalizującego aborcję.
Od 1 lipca br. lekarze, którzy chcą wykonywać aborcję na terenie stanu Mississippi, muszą otrzymać specjalne pozwolenie na przyjmowanie pacjentów wydane przez lokalny szpital. W jedynej obecnie działającej klinice aborcyjnej w Jackson żaden z trzech pracujących lekarzy nie otrzymał takich pozwoleń. Choć każdy z medyków aplikował o potrzebny dokument do kilku takich placówek.
Obrońcy życia przypominają, że werdykt sądowy w sprawie Roe v. Wade, który faktycznie zalegalizował aborcję w USA, mówi jedynie o tym, że aborcji nie można penalizować, nic tam natomiast nie wspomina się o gwarancji dostępu do aborcji. Dlatego parlamenty co najmniej 5 stanów amerykańskich postanowiły wykorzystać tę „lukę prawną”, by skutecznie bronić życia dzieci nienarodzonych.
Według oficjalnych statystyk w działającej od 1996 roku klinice aborcyjnej w Jackson rocznie zabija się około 2,3 tys. dzieci. W przeszłości było tu 13 innych takich placówek. Obecnie żaden ze 120 szpitali w Mississippi nie ma pozwolenia na wykonywanie aborcji, co oznacza, że dokonuje się tam mniej niż 10 aborcji miesięcznie lub wcale.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.