Dziewięć osób - sześć kobiet i trzech mężczyzn, wszyscy prawdopodobnie narodowości ukraińskiej, zginęło w zderzeniu busa z pociągiem. Do wypadku doszło w Bratoszewicach (Łódzkie); na miejsce przyjechał konsul Ukrainy.
W poniedziałek rano samochód wiozący dziesięć osób jechał lokalną drogą Domaradzyn-Bratoszewice. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach kierowca busa nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu pociągowi relacji Łowicz Główny-Łódź Kaliska.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że pociąg jechał z prędkością ok. 30-40 km/h. Bus został niemal całkowicie zmiażdżony. Pociąg zatrzymał się kilkaset metrów za przejazdem.
W wyniku zdarzenia na miejscu zginęło osiem osób - pięć kobiet i trzech mężczyzn. Dwie kobiety trafiły do szpitala. Jedna z nich po kilku godzinach zmarła.
Wcześniej policja informowała, że w wypadku zginęło sześć kobiet i dwóch mężczyzn.
Identyfikacja ofiar może potrwać kilka dni. Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania nie wykluczył, że w kilku przypadkach będą potrzebne badania DNA.
„Ofiary to najprawdopodobniej obywatele Ukrainy. Ich identyfikacja może jednak nie być prosta (...). W odniesieniu do niektórych osób prawdopodobnie zajdzie konieczność przeprowadzenia badań DNA” – powiedział PAP Kopania.
Dodał, że jednoznaczne informacje dotyczących danych ofiar wypadku będą mogły być podane dopiero po wnikliwej weryfikacji i potwierdzeniu ich tożsamości. „Proces ten może potrwać nawet kilka dni” – wyjaśnił Kopania.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że przystosowanym do przewozu sześciu osób fordem transitem jechało dziesięć osób w wieku 20-40 lat. Wszyscy jechali do pracy w jednej z firm przetwarzających owoce i warzywa. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach bus wjechał pod nadjeżdżający pociąg relacji Łowicz Główny – Łódź Kaliska.
„Pracujemy bardzo intensywnie nad wyjaśnieniem przyczyn tragedii. Obecnie kilku prokuratorów przeprowadza w tej sprawie czynności. Na ostateczną ocenę musimy jednak jeszcze poczekać. Wstępne ustalenia wskazują na to, że to kierowca busa najprawdopodobniej nie zachował ostrożności i nie zatrzymał się przed przejazdem kolejowym, mimo znajdującego się tam znaku +STOP+” – powiedział Kopania.
O winie kierowcy mają świadczyć m.in. bardzo krótkie ślady hamowania, już za znakiem STOP, oraz relacja świadka.
„Ze wstępnych ustaleń wynika, że sposób oznakowania był prawidłowy i zachowane zostały warunki bezpieczeństwa. Wiemy, że pociąg był sprawny i poruszał się z prędkością ok. 79 km/h a dozwolona prędkość na tym odcinku to 90 km/h. Oznakowanie przejazdu będzie jednak jeszcze szczegółowo sprawdzane” – powiedział Kopania.
Maszynista pociągu był trzeźwy.
„Nie wiemy natomiast, w jakim stanie był kierowca. To będziemy mogli sprawdzić po przewiezieniu zwłok do zakładu medycyny sądowej i przeprowadzeniu wnikliwych badań” – zakończył Kopania.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.