30 lat żyli w spokoju. W zgodzie ze swoim sumieniem i z sąsiadami. Teraz mają za to płacić. Przyszedł ktoś z zewnątrz i próbuje to zniszczyć.
Maszewo – niewielkie miasteczko na Pomorzu Zachodnim. Nieco ponad 3 tysiące mieszkańców. Kościół parafialny, gotycka baszta z XIV wieku, mury obronne, kilka sklepów, dwie apteki. Właściciele jednej z nich - Tadeusz i Małgorzata Grochowscy – prowadzą swój interes od blisko 30 lat. Są głęboko wierzącymi katolikami. Zaangażowani w Akcję Katolicką i Róże Różańcowe. Wiarę przekładają na życie. Przede wszystkim swoje. Ale też poczętych dzieci. Właśnie dlatego od lat nie sprzedają środków antykoncepcyjnych. Ze względu na możliwe działanie wczesnoporonne. Mieszkańcy o tym doskonale wiedzą. Dotąd, przez długie lata, nikt się nie skarżył, nikt im tego nie wypominał. Jeśli komuś bardzo zależało na środkach szedł do drugiej apteki, oddalonej zaledwie o 40 metrów. Tam można je dostać bez problemu.
Życie aptekarskiego małżeństwa płynęło spokojnie do sierpnia tego roku. Wtedy do Maszewa przyjechało mobilne biuro posła Ruchu Palikota - Andrzeja Piątaka.Parlamentarzysta lub ktoś z jego ekipy dostrzegł kartkę informującą, że Grochowscy ze względów etycznych antykoncepcji nie sprzedają. Niebawem w aptece pojawił się młody mężczyzna, który pogratulował Małgorzacie odwagi (akurat stała wtedy za ladą). Podziękował za świadectwo i poprosił o możliwość sfotografowania kartki. Aptekarka się zmieszała, ale zgodę wyraziła. Jakie było jej zdziwienie, gdy zdjęcie ukazało się w jednej z pomorskich gazet, a z Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego przyszła prośba o wyjaśnienie sytuacji i upomnienie, że farmaceuta nie może powołując się na sumienie odmówić sprzedaży pigułek.
Okazało się, że „zachwycony” radykalizmem Grochowskich chłopak był podstawiony. Zdjęcie wykorzystały panie z Ruchu Kobiet Ruchu Palikota. Pod wodzą adwokat Marty Marskiej-Błahy złożyły skargi na aptekarzy. Nie tylko do WIF, ale także do NFZ i Okręgowej Izby Aptekarzy w Szczecinie. I oczywiście rozdmuchały sprawę w mediach.
Gdy podczas rozmowy telefonicznej zapytałem panią mecenas dlaczego złożyła skargę, choć – jak sama przyznaje – nawet nie była we wspomnianej aptece, odpowiedziała, że chodzi o sprawy ogólne i już przed jej interwencją wpływały do OIA skargi na małżeństwo z Maszewa. Problem w tym, że wcześniej, jeszcze przed rozmową z Marską-Błahy, skontaktowałem się z prezes OIA, Hanną Borowiak.
- Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów z aptekarzami z Maszewa. Jak dotąd, przez lata nie wpłynęła na nich ani jedna skarga – powiedziała pani prezes. – Dopiero, gdy sprawa trafiła do prasy, napisały do nas dwie osoby, których rzecz bezpośrednio w ogóle nie dotyczy, a dowiedziały się o niej z mediów. To mieszkańcy Szczecina i Warszawy. Poglądy Grochowskich są znane w środowisku farmaceutów, a oni sami bardzo szanowani – dodała.
Dziś Grochowskim nie jest do śmiechu. Chcą być wierni swoim przekonaniom i nauce Kościoła, którego są członkami. W Polsce jednak nie ma klauzuli sumienia dla aptekarzy, tak jak choćby w Wielkiej Brytanii. Ich sprawa trafiła do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Naczelnej Izby Aptekarskiej. Z jednej strony Konstytucja gwarantuje im prawo postępowania w zgodzie z sumieniem, z drugiej przepisy zawodowe mówią, że apteki są zobowiązane do posiadania środków niezbędnych do zaspokojenia potrzeb miejscowej ludności. Rodzi się jednak pytanie o praktyczne zastosowanie tego prawa. Przepis przepisem, ale w Maszewie realnego problemu nie było. Kto chciał, mógł kupić w aptece obok. Czy w takim razie „potrzeby miejscowej ludności”, na które powołuje się WIF nie były zaspokajane? Czy poseł Piątak i mecenas Marska-Błahy naprawdę walczą o dobro tamtejszych mieszkańców? I komu zawinili Grochowscy, że teraz próbuje się łamać ich sumienia?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.