Stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Stolicą Apostolską po wojnie w Iraku "pozostały dobre, ponieważ opierają się na wspólnych wartościach" - powiedział ambasador USA przy Watykanie James Nicholson.
W wywiadzie dla "Corriere della Sera" przypomniał on, że prezydent Bush i Papież "podzielają naprawdę wiele rzeczy: szacunek dla życia ludzkiego, dla godności człowieka, dla wolności religii, dla praw człowieka" i podkreślił, że obaj ci mężowie stanu "mają zasadniczo taką samą ideę religii: wierzą w Boga i w Jezusa Chrystusa". "W czasie kampanii wyborczej prezydent nie zaniedbywał dwóch rzeczy: biegu po ruchomej taśmie i lektury Biblii. Kolacja mogła poczekać" - stwierdził dyplomata amerykański. Jego zdaniem, wypowiedzi Jana Pawła II w czasie konfliktu w Iraku przekonały świat islamski, że "nie wykopano żadnego okopu religijnego". "Ameryka ma nadzieję, że świat odpowie na wezwanie Papieża, by ludzie nauczyli się żyć we wzajemnej tolerancji" - mówił dalej Nicholson. Według niego Jan Paweł II "nigdy nie powiedział, że wojna jest niemoralna" i dodał, że "nauczanie Kościoła dopuszcza hipotezę wojny sprawiedliwej, kiedy na przykład dany kraj został napadnięty bądź grozi mu rychły atak". "Prezydent Bush uważał, że Stany Zjednoczone znalazły się w takiej sytuacji. Papież nie podzielał tej opinii" - powiedział mediolańskiej gazecie ambasador. Przypomniał, że złożył listy uwierzytelniające "dwa dni po ataku na World Trade Center". "Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Papież był zasmucony. Powiedział: - To nie był zamach na Stany Zjednoczone, lecz atak przeciwko ludzkości".
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.