Podstawowe pytanie, jakie świat zadawał sobie po wyborze kard. Wojtyły na papieża brzmiało: jaka będzie polityka Jana Pawła II wobec obozu sowieckiego? Dla komunistów to pytanie budziło niepokój; dla milionów mieszkających w sowieckim bloku - nadzieję.
16 października 1978 r. Vaclav Havel, wówczas czołowy czeski dysydent, spędzał wieczór z przyjaciółmi w swoim domu na wsi. "Kiedy z Radia Wolna Europa dowiedzieliśmy się o wyborze nowego papieża, świętowaliśmy do późnej nocy. Odżyła nadzieja dla wszystkich kochających wolność". Gdy okazało się, że ten Papież przybędzie do Polski, nadzieja umocniła się. Jutro, 2 czerwca, mija 25 lat od dnia, w którym Jan Paweł II rozpoczął tę wizytę. Ta pielgrzymka "odmieniła oblicze" nie tylko polskiej ziemi. Zło konieczne "Kardynał Wojtyła planował, że z okazji 900-lecia śmierci św. Stanisława przyjedzie do Polski papież Paweł VI - wspomina bp Tadeusz Pieronek, wówczas kapłan archidiecezji krakowskiej i sekretarz rozpoczętego przez kard. Wojtyłę duszpasterskiego synodu. - Było logiczne, że z chwilą gdy on sam został papieżem, będzie chciał do Krakowa przyjechać. Bardzo nas to radowało, ale też nie wiedzieliśmy absolutnie, co nas czeka. To była zupełna nowość". Dla sił bezpieczeństwa wizyta oznaczała przede wszystkim niespotykaną dotąd w PRL mobilizację sił i środków. Niespotykaną, bo i nigdy wcześniej zagrożenie nie rysowało się tak wyraźnie: do państwa bloku komunistycznego ma oto przybyć głowa Kościoła katolickiego, w dodatku osoba z własnego doświadczenia doskonale znająca polskie realia. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przygotowano zakrojoną na szeroką skalę operację o kryptonimie "Lato 79". Już 15 marca powołany zostaje sztab MSW, którego zadania ujęto w czterech działach: rozpoznania i działań operacyjno-politycznych, bezpieczeństwa i porządku publicznego, zaopatrzenia technicznego i regeneracji sił oraz analityczno-informacyjnym. Analogiczne sztaby tworzy 6 komend wojewódzkich MO na terenie przez który wiodła trasa pielgrzymki. Bp Pieronek podkreśla, że dla władz wizyta była "ciałem obcym". Aleksander Merker, ówczesny dyrektor w Urzędzie ds. Wyznań przyznaje, że sprawa przyjazdu Papieża stanowiła dla władz wielki kłopot. Pytany wprost, czy było to "zło konieczne" odpowiada nerwowo: "to pan powiedział.".. Kard. Luigi Poggi, wówczas przedstawiciel Stolicy Apostolskiej ds. specjalnych poruczeń i wielokrotny wysłannik do Polski wspomina: "Sądzę, że u Gierka występowała pewna obawa, może i strach. Muszę przyznać, że początkowo mówili - nie". Przed Bożym Narodzeniem 1978 r. Kazimierz Szablewski, rezydujący w Rzymie współprzewodnoczący polsko-watykańskiej Komisji ds. stałych kontaktów roboczych między Stolicą Apostolską a PRL oświadczył księdzu Poggi, że wizyta jest absolutnie niemożliwa. "Odpowiedziałem mu: czy macie coś innego, co mogłoby ją zastąpić? Sądzę, że jej brak wywoła dla was gorsze skutki. Tymczasem Prymas Wyszyński i Jan Paweł II kontynuowali przygotowania, tak jakby druga strona już się zgodziła. Jak w takiej sytuacji stawiać opór? Władza musiała więc siłą rzeczy zaakceptować wizytę". Rozpoczyna się mozolna droga przełamywania trudności, które piętrzą przedstawiciele rządu i władz partyjnych. Chodzi o niechęć wobec samej wizyty, jak i jej majowego terminu. Właśnie wówczas przypadała bowiem 900. rocznica śmierci św. Stanisława, biskupa krakowskiego, który poniósł śmierć z rąk Bolesława Śmiałego. A to nasuwało władzom niemiłe skojarzenia. Kazimierz Kąkol, ówczesny dyrektor Urzędu ds. Wyznań: "Władze partyjne i państwowe upatrywały w tym wielkie niebezpieczeństwo dla swojej pozycji ideologicznej w polskim społeczeństwie. Śmierć męczeńska św. Stanisława to jest śmierć z rąk władzy".
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.