Dziecięca ufność towarzyszyła mu nawet w godzinie konania. Szepcząc: "Jezu, ufam Tobie" podyktował wtedy czuwającym przy nim następujące słowa: "Zamiast śmierci/racz z uśmiechem/przyjąć Panie/ pod Twe stopy/życie moje/jak różaniec" - mówił abp Józef Życiński w homili podczas pogrzebu ks. Jana Twardowskiego.
Publikujemy homilię wygłszoną w czasie pogrzebu ks. Jana Twardowskiego przez metropolitę lubelskiego abp. Józefa Życińskiego: Drodzy Siostry i Bracia! Żegnany przez nas ks. Jan żył dla Pana Ewangelią błogosławieństw, którym nadawał postać poetycką i umierał dla Pana ufając Mu jak dziecko i w godzinach konania pisząc swój ostatni wiersz. A w stronę dzisiejszego dnia wybiegał refleksją wiele lat temu, gdy w wierszu "Powróć mi, Panie, z dawnych lat" wdzięczną pamięcią wspominał słoneczne dni dzieciństwa i "Kochanowskiego przekład psalmów spalony z Wilczą w czas powstania". W jego poetyckich wersetach zespalały się wtedy śnieg i szept, mszał i trumna, gdy przywoływał: Ten śnieg co mi na oczy spadł, i to com szeptał bezrozumny - a potem jak najcięższy mszał postaw z kielichem mi na trumnie. Stoimy dziś przy tej trumnie, na której położony został mszał, postawiony kielich. O tym, że trumna nie stanowi bynajmniej zgrzytu w pięknie i sensie świata, pisał sam ks. Jan, gdy przedstawiał śmierć jako ciekawostkę, po której trzeba iść dalej. Wyraził to w wierszu "Nie bój się", pisząc: serce jak stary Werter zdolne do cierpienia a miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo jest cała Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej Był dla nas wszystkich świętym człowiekiem Stamtąd. I w perspektywie jego życia śmierć stanowiła dla niego jedynie epizodyczną ciekawostkę. Nawet w którejś ze swych homilii sugerował, aby zamiast "umarł" mówić "wymknął się naszym oczom", "wrócił tam, skąd przyszedł". I cała jego twórczość była świadectwem wartości Stamtąd. Podczas rocznicy śmierci Jana Lechonia, przedstawiał poezję jako głos z innego świata i wzywał do postawy, w której będziemy otwierać się na głosy Stamtąd, aby nasze życie na ziemi uczynić piękniejszym. W tym poszukiwaniu innego świata pomagało mu zarówno piękno poezji, jak i poczucie wspólnoty Kościoła. W dzień swych 90. urodzin wyrażał skryte pragnienie bycia świadkiem Bożego piękna, mówiąc: "ośmielę się powiedzieć, że zawsze chciałem, aby - poza wierszami - zostało po mnie coś kojarzącego się z Kościołem". Spełnił to pragnienie ukazując nam chrześcijaństwo ewangelicznego piękna, prostoty, dziecięcej ufności. Tej ufności uczył i czuł się zobowiązany aby jej nauczyć, bo jak mówił: wyświęcony byłem w czasie stalinowskim. Były to czasy ponure. Tamte czasy stalinowskie były ponure, więc ludziom trzeba było nadziei i uśmiechu. I dlatego w swoich wierszach starał się konsekwentnie uczyć dziecięcej ufności naznaczonej optymizmem. A przychodziło mu to być może łatwiej, bo jego urodziny przypadały zawsze w Dzień Dziecka. Urodził się 1 czerwca 1915 r. I tą dziecięca wiarą ufną, pełną szacunku dla człowieka, promieniował i oddziaływał na nas wszystkich.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.