Benedykt XVI przewodniczył Mszy Krzyżma w Bazylice Watykańskiej.
W bardzo osobistej homilii przypomniał, że wszyscy księża powołani są do niesienia światu Chrystusa. Pozostają w rękach Bożych, po to by Bóg działał poprzez nich. Dlatego być księdzem to znaczy być człowiekiem modlitwy. Więcej: to znaczy być przyjacielem Jezusa. Oto tekst homilii Benedykta XVI: Wielki Czwartek jest dniem, w którym Pan powierzył Dwunastu kapłańskie zadanie sprawowania, w chlebie i winie, Sakramentu jego Ciała i jego Krwi, aż do jego powrotu. W miejsce baranka paschalnego i wszystkich ofiar Starego Przymierza wchodzi dar jego Ciała i jego Krwi, dar samego siebie. W ten sposób nowy kult opiera się na fakcie, że przede wszystkim, Bóg ofiaruje nam dar, a my napełnieni tym darem stajemy się jego własnością: stworzenie powraca do Stwórcy. W ten sposób również kapłaństwo stało się czymś nowym: nie jest już dziedziczne, lecz jest odnalezieniem się w misterium Jezusa Chrystusa. On zawsze jest Tym, który obdarowuje i pociąga nas w górę, ku sobie. Jedynie On może powiedzieć: „To jest Ciało moje – to jest moja Krew”. Tajemnica kapłaństwa Kościoła polega na tym, że my, ubogie istoty ludzkie, mocą Sakramentu możemy mówić jego Ja: In persona Christi. On chce wypełniać swe kapłaństwo poprzez nas. Tę poruszającą tajemnicę, która w każdorazowym sprawowaniu sakramentu ujmuje nas na nowo, w sposób szczególny wspominamy w Wielki Czwartek. Aby codzienność nie przyćmiła tego co wielkie i tajemnicze, potrzebujemy takiego szczególnego wspomnienia, trzeba nam wracać do tej godziny, w której On włożył na nas swe ręce i włączył nas w to misterium. Rozważmy zatem na nowo znaki, w których ten Sakrament został nam dany. W centrum jest prastary gest nałożenia rąk, poprzez który On wziął mnie w posiadanie mówiąc: "Należysz do Mnie". Ale równocześnie powiedział: „Znajdujesz się pod opieką moich rąk. Jesteś pod opieką mego serca. Jesteś ukryty w moich dłoniach i w ten sposób znajdujesz się w ogromie mojej miłości. Pozostań w przestrzeni moich rąk i ofiaruj mi swoje ręce". Przypomnijmy także, że nasze ręce zostały namaszczone olejem, który jest znakiem Ducha Świętego i jego mocy. Dlaczego właśnie ręce? Ręka człowieka jest narzędziem jego działania, symbolem jego możliwości stawienia czoła światu, nawet „ujęcia go w dłoń”. Pan nałożył na nas ręce i chce teraz naszych rąk, aby w świecie stały się jego rękami. Chce, aby nie były już narzędziem zagarniania rzeczy, ludzi, świata dla siebie, by mieć je na własny użytek, lecz żeby przekazywały jego boski dotyk, oddając się na służbę jego miłości. Chce, żeby były narzędziem służby, a więc wyrazem misji całej osoby, która staje się Jego gwarantem i niesie Go ludziom. O ile ręce człowieka symbolicznie wyrażają jego zdolności i, ogólnie, technikę jako władzę rządzenia światem, tak namaszczone ręce winny być znakiem jego zdolności dawania, twórczości w kształtowaniu świata miłością – do tego, bez wątpienia, potrzebujemy Ducha Świętego. W Starym Testamencie namaszczenie jest znakiem przyjęcia na służbę: król, prorok, kapłan czyni i daje więcej od tego, czym sam dysponuje. W jakiś sposób w sprawowaniu posługi jest wywłaszczony z siebie, oddaje się do dyspozycji kogoś większego od siebie. Jeśli Jezus ukazuje się w dzisiejszej ewangelii jako Boży Pomazaniec, to znaczy to, że pełni dzieła Ojca, pozostając w jedności z Duchem Świętym i że w ten sposób daje światu nową królewskość, nowe kapłaństwo, nowy sposób prorokowania, który nie szuka samego siebie, lecz żyje dla Tego, który wszystko stworzył. Oddajmy dziś nasze ręce na nowo do jego dyspozycji prosząc, by stale na nowo brał nas za ręce i prowadził.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.