– To dumny i wyniosły człowiek, a nosi łapcie – opowiada Wojciech Nowicki, kurator niezwykłej wystawy "Ciemne świecidło. Fotografie Michała Greima (1828–1911)".
Ekspozycję, która jest fotograficzną kolekcją twarzy o wydatnych rysach i włosach zwichrzonych, ludzi ubranych w schludne giezła, podarte kożuchy, szmaty i rozlatujące się łapcie, można podziwiać w krakowskim Muzeum Etnograficznym. To niesamowity zbiór XIX-wiecznych typów ludzkich, pochodzących z Podola i Besarabii.
Widzimy np. ostatniego kamienieckiego kata Wisznioskiego, który pozuje Michałowi Greimowi w atelierowej ustawce. Artyście pozowali też przedstawiciele różnych, nieistniejących już zawodów – wspomniany już kat, bednarz, handlarz ryb czy tandeciarz.
47 fotogramów w sepii, będących oryginalnym dokumentem minionej epoki, zostało odnalezionych w archiwum Muzeum Etnograficznego przypadkowo, przy innej okazji. Wojciech Nowicki, eseista, tłumacz, fotograf i kurator wystaw fotograficznych, ze szczególną pasją odnosi się do fotografii archiwalnej, niosącej prawdę o dawnych czasach. Poszukując w zbiorach muzeum czegoś zupełnie innego, odkrył fotografie z sucho wyciskaną pieczęcią zakładu „Photographie M. Greim A. Kamenetz – Pod.”.
To odbitki albuminowe w kolorze gęstej sepii o różnych, niewielkich formatach (zwykle 9,7 x 6,7 i 21 x 13 cm) fotografa, który przez lata stał się zupełnie zapomniany. Nic dziwnego, skoro w Muzeum Etnograficznym do niedawna zdjęcia służyły tylko do badań etnograficznych i napis „Karłuk mołdawski i włościanin rasy podolskiej z okolic Chocimia” był ważniejszy od tego, kto to zdjęcie wykonał.
Prezentowana wystawa jest pierwszą, na której fotografie z kolekcji Muzeum Etnograficznego są głównym tematem ekspozycji, a nazwisko fotografa jest równie ważne, jak to, co sfotografował. Nazwisko Greima lepiej znane jest jako numizmatyka i antykwariusza, właściciela drukarni rządowej w Kamieńcu Podolskim niż fotografa. A przecież w 1871 roku Greim odkupił kamieniecki zakład fotograficzny od kijowskiego fotografa Józefa Kordysza i rozpoczął samodzielną pracę w nim, ucząc się fotografii od byłego personelu zakładu.
– Jego klienci, ci, którzy przychodzili zamówić zwykły portret w formacie karty wizytowej, zapewne go nudzili i traktował ich po macoszemu – opowiada kurator wystawy. – Staramy się przywrócić Greima do tytułu nie tylko fotografa, ale fotografa artysty – deklaruje Wojciech Nowicki. Michał Greim zasługuje na to, bo jego zdjęcia (a jest ich znacznie więcej – aż 270 znajduje się w Łodzi, w bibliotece PAU, bowiem Greim ofiarował je Elizie Orzeszkowej) mają cechy osobliwego indywidualizmu.
Greim potrafił wyjść z atelier i fotografować w plenerze, co nie było wówczas powszechne, a jakość kompozycji – zarówno studyjnej, jak i plenerowej – plasuje go w gronie bystrych obserwatorów. Artysta przedstawiał nie tylko „typy ludzkie”, ale także ich portrety psychologiczne. Twarz u Greima jest najważniejsza, a oprócz jej szczegółów fotograf pokazuje też ważne akcesoria, charakterystyczne dla jego epoki.
Ekspozycja czynna będzie do 22 grudnia w Domu Esterki przy ul. Krakowskiej 46.
Stosunki między państwami koreańskimi obecnie oceniane są jako najgorsze od dziesięcioleci.
Abp Jędraszewski podczas misterium pasyjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej.
"Wspólna wędrówka i towarzyszące jej refleksje to dla wielickiej załogi ważny wielkopostny zwyczaj".
Poza liturgią Męki Pańskiej celebrowane jest także nabożeństwo drogi krzyżowe
Wśród rannych są cztery dziewczynki w wieku trzech, czterech, 14 i 16 lat oraz 17-letni chłopiec.
W wielu miejscach potrzebujący otrzymają też świąteczne paczki.