Krowy, konie, żółwie wraz ze swoimi właścicielami z miasteczka Mikstat stawiły się w tamtejszym kościele na doroczne święcenie zwierząt. Przyniesiono nawet pająka - donosi Dziennik.
Ta tradycja ma ponad 200 lat. Na początku XVIII w. mieszkańcy Mikstatu (Wielkopolska) uznali, że św. Roch - patron chorych i rolników - ocalił ich przed zarazą. W dowód wdzięczności zbudowali kościółek i ustanowili odpust połączony ze święceniem zwierząt gospodarskich i domowych. Tamtejsi mieszkańcy wierzą, że św. Roch po śmierci poszedł do nieba razem z towarzyszącym mu zawsze psem Roszkiem. Ten z kolei czuwa teraz nad wszystkimi zwierzętami. Wczoraj w barwnym korowodzie, który po mszy w intencji zwierząt czekał na błogosławieństwo, były konie, krowy, kozy, świnie, psy, koty, kury, chomiki, żółwie, papugi, rybki, a nawet szczury i szynszyla. Poruszenie wzbudziła nastolatka z wielkim pająkiem na ręce. Jej pupil wystraszył sporo osób. Wszystkie stworzenia były wykąpane i czyste, niektóre ozdobione kokardami. Po poświęceniu wypuszczono z klatek gołębie. Dwa ptaki pofrunęły z rąk biskupa kaliskiego Stanisława Napierały, który przypomniał symboliczny gest Jana Pawła II wypuszczającego gołębie z okna w Watykanie. Kult św. Rocha, który urodził się w 1295 r. we Francji, rozszerzył się w Europie w XV wieku. W Polsce jednym ze znanych ośrodków kultu św. Rocha jest właśnie wielkopolski Mikstat.
Miejsce to będzie oddalone od miejsc pochówków ludzi, "aby nikogo nie urazić".
Był to pierwszy zdobyty przez Polaków główny wierzchołek ośmiotysięcznika.
Oferuje bazę wojskową i złoża litu i przyjęcie przesiedlanych ze Strefy Gazy.