Ta diecezja żyje, ma swój rytm i swoją historię. Nade wszystko pragnę być otwarty. Chcę się tej ziemi i tego Kościoła najpierw nauczyć. Poznać ludzi, poznać ich troski i problemy - mówi w wywiadzie dla Naszego Dziennika bp Edward Dajczak.
- Od wielu lat pięknym przykładem troski Księdza Biskupa o młode pokolenie jest ewangelizacja na Przystanku Jezus... - Przystanek Jezus zrodził się właśnie jakby z tego samego nurtu. Mając takie pozytywne doświadczenie młodych ludzi, którzy spotkali Pana Boga, nagle spotkałem ludzi, którzy Pana Boga nie znają. Którzy się z Nim rozminęli, zapomnieli o Nim. Przytłumili pewną wrażliwość lub zatłukli ją sposobem życia, grzechami, ucieczką np. od wszelkiej odpowiedzialności czy też sytuacją, w której nikt im nigdy ręki nie podał. Nie mieli doświadczeń domu rodzinnego, takich jak wiara i miłość własnych rodziców. Oni po prostu wyrastali trochę tak na dziko, każdy na własne wyczucie. A to własne wyczucie niedojrzałego człowieka jest takie, jakie jest. Czasami jest dobre, ale częściej nie. I zobaczyłem, że w tym zawirowaniu - jakim jest festiwal rockowy Przystanek Woodstock - po tę młodzież wyciągają ręce różni ludzie. Niekoniecznie są to ludzie prawi, niekoniecznie są to ludzie dobrej woli. Myślę, że to było decydujące i to był właściwie ten motyw, który spowodował wyjście z ewangelizacją na Przystanku Jezus. Pomyślałem sobie, że tam nie może nie być świadków Jezusa Chrystusa. Nie może nie być Kościoła katolickiego, który jest największą wspólnotą wierzących. Teraz to Woodstock jest malutki, ale kiedyś był gigantyczny - 350 tys. ludzi. I nagle jakby Kościoła nie było. Będą sekty, krisznowcy, inne mniejsze grupy religijne różnego rodzaju, a największy Kościół katolicki po prostu na placu nie istnieje. Pomyślałem sobie, że musimy tam pójść. Musimy dać świadectwo, że jesteśmy, i musimy też dać świadectwo miłości podwójnej. Miłości do Jezusa, ale też miłości do człowieka. Miłości do tych ludzi, którzy tam są. I tak trzeba było zrobić. - Jaki był początek ewangelizacji na Przystanku Jezus? - Byłem na placu po raz pierwszy w 1998 roku. To się jeszcze nie nazywało Przystanek Jezus. Był na nim jeden z księży diecezji gorzowskiej, który właściwie to pilotował. Wsparłem go swoją obecnością, żeby mu dodać siły i energii. Było też trochę młodzieży. Zobaczyłem, że dobrze, by tam po prostu być. Zobaczyłem, że tam trzeba być. Ja często odczytuję słowa znanego teologa kardynała Ives Congara. Kiedyś w jednym z wywiadów na temat powinności i tego, co Kościół powinien robić, powiedział krótko: Jeżeli jest coś do zrobienia, jest sprawa, którą trzeba podjąć - to należy podjąć, a owoce to nie jest nasze dzieło. To jest dzieło Pana Boga i Ducha Świętego. Myślę, że to zdanie Congara dobrze odpowiada temu, co się stało, gdy weszliśmy na plac Przystanku Woodstock. Po prostu było zadanie i trzeba było je podjąć. I koniec! Nie wiedzieliśmy, jak to się stanie, jakie będą owoce - dobre czy niedobre. Do dzisiaj nie wiemy. To jeden Pan Bóg wie. To się stało moją osobistą dewizą i zadaniem. I sposobem na życie. Jak jest zadanie, to trzeba je po prostu podjąć i zrobić. - Jakie są refleksje Księ dza Biskupa z tegorocznego Przystanku Jezus? - W tym roku na Przystanku Jezus była jeszcze mocniejsza grupa ewangelizacyjna niż w poprzednich latach. Bardzo ciekawa młodzież. Bardzo zdecydowana, gotowa na bardzo odważne świadectwo. Była taką naprawdę autentyczną radością. Bardzo się z tego cieszyłem. Oprócz tego byli też starzy bywalcy. I było tak serdecznie, klimat bardzo kościelny, a ja bardzo go lubię. Siostrzany, braterski, bardzo ciepły. W tych trudnych warunkach nie zabrakło ogromnej współpracy ludzi między sobą. Z różnych grup i ruchów. Na Przystanku Jezus nie ma różnicy, nie ma zupełnie znaczenia, czy ktoś jest z Żywego Różańca, Odnowy w Duchu Świętym, takiej czy innej wspólnoty maryjnej czy z jakiejś duchowości. Wszystkich łączy wspólne zadanie - iść i mówić o Bogu, który pokochał człowieka.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.