O doświadczeniu pracy w seminarium oraz wyzwaniach stojących obecnie przed formacją do kapłaństwa Radio Watykańskie rozmawia z niedawno wyświęconym biskupem pomocniczym diecezji tarnowskiej, Wiesławem Lechowiczem.
– To są pozytywne cechy kandydatów przychodzących do seminarium, ale są też punkty bolesne, trudne. Wychodzą oni bardzo często z rozbitych rodzin, nierzadko są to jedynacy, więc chyba formacja musi ulegać zmianie... Bp W. Lechowicz: Niewątpliwie. W ostatnich latach zauważa się bardzo wyraźnie, że coraz więcej przychodzących do seminarium wywodzi się z rodzin żyjących w jakiejś separacji, formalnej lub nieformalnej, tzn. mąż i żona nie żyją ze sobą lub w sytuacji oddalenia, np. gdy któreś z rodziców wyjeżdża na kilka, kilkanaście lat za granicę i młody człowiek w tym czasie nie ma kontaktu z ojcem lub matką. To, o czym mówią podręczniki psychologii i pedagogiki, potwierdza się w życiu w 100 procentach: takiemu człowiekowi trzeba poświęcić o wiele więcej czasu niż komuś, kto wychowuje się w zdrowej, pełnej rodzinie. Jest to pierwszy problem i chyba największy, z którym się spotykamy. Oprócz tego pojawiają się również problemy związane z alkoholizmem w rodzinach. Nie jest to duży procent, niemniej jednak od czasu do czasu musimy się z tym zmagać. Cieszymy się bardzo, że w Polsce pojawiają się instytucje wychodzące naprzeciw naszym potrzebom i pomagające alumnom, którzy wywodzą się z rodzin, gdzie ktoś był uzależniony od alkoholu. Poza tym, niestety, we współczesnej rzeczywistości wolność traktuje się jako wartość absolutną i my, jako przełożeni, też musimy to uwzględniać. W moich czasach wystarczyło, że ksiądz rektor powiedział: „nie wolno, bo nie wolno”. Oczywiście, czasami pokątnie krytykowaliśmy taki sposób argumentacji, niemniej jednak nie wpływało to na nasze posłuszeństwo, na nasze życie w seminarium. Dzisiaj natomiast nie wyobrażam sobie, żeby można tak było alumnom powiedzieć. Trzeba bardzo dobrze podać argumenty, uzasadnić. Wtedy jest szansa, że alumni te argumenty przyjmą. Natomiast, ku zaskoczeniu wielu powiem, iż zdecydowana większość alumnów, kandydatów do kapłaństwa, to ludzie bardzo idealistycznie nastawieni do życia. Myślę, że to akurat się nie zmieniło w porównaniu z latami przeszłymi. Pojawiają się od czasu do czasu sugestie, by złagodzić wymagania seminaryjne, by może nawet i w całym Kościele pójść np. w kierunku zniesienia obowiązku celibatu. Przyglądając się tym młodym ludziom można powiedzieć, iż oni dużo od siebie wymagają i oczekują, że będzie się od nich wymagać. Oczywiście, wymagania te muszą być rozsądne i kierowane jednakowo do każdego kleryka. Jeżeli te dwa podstawowe warunki się spełnia, to oni chętnie je przyjmują i realizują. Nie sądzę więc, żeby Kościół, idąc w kierunku redukcji wymagań i obniżając poprzeczkę, zyskał w sensie ilościowym kandydatów do kapłaństwa; wręcz przeciwnie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.